- Można krytykować, że politycy pojawili się tak późno, ale ta pyskówka jest niepotrzebna. Trzeba pamiętać, że na końcu to oni będą decydowali lub współdecydowali, czy te pieniądze na dzieci niepełnosprawne się znajdą - ocenił w " Faktach po Faktach " Jerzy Owsiak. Zaznaczył też, że protestujący rodzice zwiększyli swoje szanse na odniesienie sukcesu po tym, jak udało im się nawiązać bezpośredni kontakt z premierem Donaldem Tuskiem.
Nawiązując do doświadczeń ze swojej fundacji, Owsiak podkreślił, że sytuacja finansowa rodzin dzieci niepełnosprawnych jest często dramatycznie trudna. - To jest cała układanka szukania pieniędzy na życie. Często to są kobiety samotne, które mają problem z uzyskaniem alimentów od mężczyzny - powiedział.
Owsiak zaznaczył też, że oczekiwania rodziców wcale nie są wygórowane, a systemowe rozwiązania będą na dłuższą metę korzystniejsze dla budżetu państwa. - Mówiąc brutalnie - za 1300 zł to jest dobry interes. Warto te pieniądze dać ludziom, bo wtedy państwo nie musi już rozwiązywać problemu opieki. Nie trzeba szukać miejsc w szpitalach - stwierdził.
Zgodził się jednak z argumentem, że sukces tego protestu może spowodować, że w Sejmie pojawią się kolejne grupy społeczne. - To powoduje, że ludzie mówią - w takim razie my będziemy następni. Ale mimo to rodzice słusznie nie ufają politykom i zapewniają, że nie wyjdą, dopóki nie dostaną tych 1300 zł - podsumował Owsiak.
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE na Androida | Windows Phone | iOS