Do głosowania na duże partie namawiał ostatnio Konrad Niklewicz, doradzający Platformie Obywatelskiej. Użył przy tym znanego argumentu, żeby "nie marnować swojego głosu". Na to w "Gazecie Wyborczej" odpowiadają dzisiaj eksperci Fundacji Batorego - Piotr Kosieski i Joanna Załuska.
"Wezwania Niklewicza i innych, by "nie marnować swojego głosu", mogą sprawić, że wyborca zostanie w domu. Nie odnajdując swoich poglądów w programach "pewniaków", a nie chcąc poddawać się szantażowi "słusznego wyboru", dodatkowo wzmacnianego lękiem przed rządami "tych drugich". Jeżeli nie uda się zapewnić, by system należycie odzwierciedlał decyzje obywateli wyrażone w wyborach, to polityka w coraz większym stopniu będzie postrzegana jako sfera wyalienowana z rzeczywistości" - przekonują eksperci .
Janina Paradowska skłania się jednak do głosowania na duże partie. - Dlatego, bo chodzi nie tylko o to, żeby sobie poszaleć i wybrać, co komu w duszy gra, tylko żeby ta reprezentacja w PE, od którego zależy 60 proc. w obowiązujące w Polsce prawa, miała sens - dodała prowadząca Poranek.
Paradowska podkreśliła, że chodzi również o to, żeby reprezentacja polskich parlamentarzystów "się nie rozpełzła". - Tak, jak dotychczasowa reprezentacja Prawa i Sprawiedliwości. Znaczenie w tej kadencji miały reprezentacje PO i PSL, które były partii ludowej, albo lewicowe, które były w dużej rodzinie partii socjaldemokratycznej - zauważyła prowadząca audycję.