O to, czy odpowiedzialny za politykę społeczną minister Kosiniak-Kamysz w ogóle radzi sobie z trudną sytuacją związaną z dramatycznym protestem rodziców w Sejmie, pytany był w radiowej audycji jego szef Janusz Piechociński. - To nie jest kwestia partyjna. Jest to wielki dramat, także osobisty każdego ministra i każdego polityka, i myślę, że każdego obywatela, który patrzy na te dramatyczne wydarzenia w Sejmie - odpowiadał na pytanie Konrada Piaseckiego.
- Niech pan postawi się naprzeciwko - jest pan młodym, bardzo zdolnym politykiem, a przede wszystkim człowiekiem bardzo wrażliwym. Ma pan świadomość, jakie są możliwości państwa. W sposób istotny w ostatnich kilku latach podnieśliśmy te zasiłki. Oczywiście one nigdy nie zrekompensują ludziom nieszczęścia w każdym wymiarze - tłumaczył swojego ministra.
Wicepremier przyznał, że rodzicom niepełnosprawnych dzieci można było zaoferować więcej, ale nie zrobiono tego, bo rozbudziłoby to żądania innych grup społecznych. - Teraz wyobraźmy sobie sytuację, że do Sejmu przyjeżdżają na wózkach pacjenci z długoterminowej opieki zdrowotnej, i wiemy, co się dzieje w polskiej służbie zdrowia, i mówimy już nie o 200 milionach złotych w tym roku, które trzeba gdzieś znaleźć, a więc komuś zabrać, ale mówimy o kilku miliardach - ostrzegał Piechociński.
Przyznał także, że wydatki na pomoc socjalną nie zawsze są planowane z głową. - To nie jest kwestia rozdawania hojnego, to jest kwestia racjonalności także wydatków w polityce społecznej, w tym także racjonalności wydatków z Narodowego Funduszu Osób Niepełnosprawnych. Nabudowaliśmy wiele wind, a okazuje się, że w tych dramatycznych przypadkach, których są, niestety, dziesiątki tysięcy, skala pomocy jest niewystarczająca - skonstatował.
Szef Polskiego Stronnictwa Ludowego odniósł się także do zastanawiającej kwestii kandydowania Kosiniaka-Kamysza w wyborach do europarlamentu. - Startuje, dlatego że chcielibyśmy pokazać bardzo wyraźnie poprzez jego kandydaturę kwestię, czym ma być Europa także w wymiarze obywatelskim, także w wymiarze solidarności, relacji państwo - obywatel, także w kategoriach Europy społecznej - wyjaśniał motywy tej kandydatury. Czy minister w przypadku wyborczego sukcesu zrzeknie się mandatu, czy też porzuci dotychczasowe obowiązki i przeniesie się do Brukseli? Na to pytanie Piechociński nie chciał jednak dać jednoznacznej odpowiedzi. - To jest przed nami i to jest jego decyzja... - uciął ten wątek.
Chcesz na bieżąco dowiadywać się o najnowszych wydarzeniach? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE na Androida | Windows Phone | iOS