- Gdybym przed wojną w '38 roku był znanym aktorem i gdyby zaproszono mnie do grania w Berlinie, to jednak po wkroczeniu wojsk niemieckich do Czechosłowacji nie pojechałbym tam grać. Nawet kochając piękny język Goethego - powiedział Olbrychski. Aktor tłumaczył w ten sposób swoją decyzję rezygnacji z roli w spektaklu w Rosji.
Na pytanie, czy decyzja ta nie wynika z faktu, że został "zaszachowany" przez polskie środowiska prawicowe, odparł: "Te środowiska nie są dla mnie dekalogiem moralnym". - Ja nie mam z nimi kontaktu - dodał, podkreślając, że nie "kieruje się żadną fobią, a jedynie logicznymi argumentami".
Daniel Olbrychski stwierdził, że obecnie z "winy imperializmu prezydenta Rosji stabilność świata została zachwiana". Aby podkreślić swoje słowa, zacytował Sołżenicyna, który napisał: "imperializm jest żelazną kulą przykutą do nogi Rosji". Z tym imperializmem, zdaniem polskiego aktora, trzeba stanowczo walczyć.
- Kochałem ten język, kochałem w nim grać - powiedział Olbrychski. - A w tej chwili, po wysłuchaniu kilku orędzi prezydenta Putina, jest mi przykro, że w tym pięknym języku pobrzmiewają tony wojennej groźnej retoryki - dodał.
Chcesz na bieżąco dowiadywać się o najnowszych wydarzeniach? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE na Androida | Windows Phone | iOS