Jewgen Worobiow *) : Formalnie i praktycznie tak. Na Ukrainie wszyscy rozumieją, że Krym jest w tej chwili de facto okupowany przez Rosję i Ukraina nie ma narzędzi i możliwości, żeby zmienić tę sytuację jakimikolwiek środkami militarnymi. W ciągu ostatniego tygodnia pojawiało się coraz więcej opinii, że trzeba podjąć trudną i niebezpieczną politycznie decyzję: wycofać ukraińskie wojska z Krymu w obliczu dalszej presji Rosjan.
Ta decyzja ukraińskiego kierownictwa została podjęta nie tylko ze względu na strategiczną sytuację na Krymie. W pewnym stopniu jest także odpowiedzią na presję ukraińskiego społeczeństwa.
- Konsensusu nie ma. Sądzę, że jeszcze dziś usłyszymy głosy twierdzące, że rząd nic nie zrobił, by naprawdę wzmocnić pozycje wojsk na Krymie, a teraz próbuje rozwiązać sytuację w najprostszy sposób - wycofując się. Pojawi się też krytyka ze strony niedawnego obozu władzy - czyli Partii Regionów. Na przykład pan Bojko (Jurij Bojko, minister energetyki w rządzie Wiktora Janukowycza, potem minister ds. paliw i energetyki oraz wicepremier w gabinecie Mykoły Azarowa - M.G.) dwa dni temu oświadczył, że władze Ukrainy straciły Krym.
Oczywiście taka decyzja jest niebezpieczna, bo będzie jeszcze budziła dyskusje w społeczeństwie ukraińskim. Jednak moim zdaniem taki krok zostanie zrozumiany bardziej pozytywnie
Tu chodzi nawet nie o to, na ile ukraińskie władze mogłyby zwiększyć liczebność wojsk na Krymie, ale o to, ile czasu mogłyby w ten sposób kupić. Teraz sekretarz Rady Bezpieczeństwa Ukrainy motywuje decyzję tym, że Ukraina kupiła sobie trochę czasu po rosyjskiej interwencji na Krymie i mogła przygotować się na dalszą agresję ze strony Rosji.
W takiej sytuacji próba przesunięcia większej ilości wojsk na Krym, gdy widzimy dużą koncentrację wojsk rosyjskich na wschodzie Ukrainy i na granicy z Naddniestrzem, byłaby naprawdę ryzykowna. W obecnej sytuacji uważam, że to była właściwa pora na tę decyzję.
- Uważam, że tak. Wielu ukraińskich analityków wojskowych twierdzi, że te wojska, doświadczone już w konfrontacjach z Rosjanami, będą potrzebne we wschodnich regionach, zwłaszcza w Charkowie i Ługańsku, gdzie są problemy z formowaniem jednostek, które broniłyby Ukrainy przed agresją. Mówią też, że konieczne jest wzmocnienie straży granicznej, zwłaszcza w obwodzie odeskim.
- Absolutnie. To jest największy zarzut ukraińskich analityków - że nasze wojska nawet nie próbowały zniszczyć tego sprzętu. A było do przewidzenia, że Rosjanie będą próbowali zdobyć statki.
- To prawdopodobne, że jakakolwiek eskalacja militarna byłaby określona przez Putina i krymskie władze jako próba ukraińskiej dywersji - ponieważ Krym w retoryce Moskwy jest już częścią rosyjskiego państwa.
*) Jewgen Worobiow jest analitykiem ds. Ukrainy w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych. Jego zainteresowania badawcze obejmują stosunki Ukrainy i Unii Europejskiej.
Chcesz na bieżąco śledzić sytuację za granicą? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE na Androida | Windows Phone | iOS