Granica między Mołdawią a Naddniestrzem jest pilnie strzeżona. Choć mieszkańcy obu państw legitymują się paszportami mołdawskimi, ukraińskimi lub rosyjskimi, a z Kiszyniowa do Tyraspola bardzo często kursują zatłoczone autobusy, nie ma wątpliwości, że to dwa różne światy. Tyraspol wygląda, jakby od czasów radzieckich niewiele się zmieniło. Sami mieszkańcy wielokrotnie deklarowali, że pod każdym względem bliżej im do Rosji, niż dążącej ku Europie Mołdawii. Co trzeba wiedzieć o tym nietypowym państwie?
Przewodniczący parlamentu Naddniestrza zwrócił się do rosyjskich deputowanych, by w modyfikowanym właśnie ustawodawstwie o rozszerzaniu Federacji Rosyjskiej uwzględniono także ich republikę. Projektowane przepisy zawierają bowiem warunek "braku efektywnych i prawomocnych władz" w kraju, od którego chce oderwać się podmiot wnioskujący o przyłączenie. Drugim warunkiem jest wyrażenie tej woli w referendum lub prośba władz separatystycznego regionu.
Z tym drugim Naddniestrze nie miałoby najmniejszego problemu. W przeprowadzonym w 2006 roku referendum ponad 97 proc. głosujących odpowiedziało "tak" na pytanie: "Czy popierają Państwo kierunek na niepodległość Naddniestrzańskiej Republiki Mołdawskiej i zjednoczenie jej z Federacją Rosyjską?". Można szacować, że poparcie dla prorosyjskiej orientacji Naddniestrza nadal jest wśród mieszkańców dominującą postawą.
Znacznie trudniej byłoby natomiast uznać władze Mołdawii za "nieefektywne i nieprawomocne". Poza tym referendum trzeba by organizować zgodnie z ustawodawstwem Mołdawii, a Naddniestrze ma własne. Na dodatek w Naddniestrzu nie ma powszechnie uznawanych organów władzy, które zwróciłyby się do Rosji z prośbą o przyłączenie - argumentuje Michaił Burła, przewodniczący naddniestrzańskiego parlamentu. Burła realizuje tym samym program wybranego w 2011 r. prezydenta Jewgienija Szewczuka, który od początku kadencji deklaruje prorosyjskie dążenia kraju.
Separatystyczna republika jest niewielka - zajmuje obszar niewiele przekraczający 4 tys. km kw. Mieszka tu około pół miliona ludzi. Trzy duże grupy narodowościowe to Mołdawianie, Rosjanie i Ukraińcy - według spisu powszechnego z 2004 r. różnice między ich liczebnością były rzędu 2 punktów procentowych. Pozostałe narodowości, w tym Polacy, to mniej niż 10 procent mieszkańców. Warto jednak zauważyć, że niezależnie od podziałów narodowościowych większość ludności jest rosyjskojęzyczna. To sprzyja ich ciążeniu ku Rosji, bo media rosyjskie mają zdecydowanie dominującą pozycję w tym regionie.
Suwerenność Naddniestrza uznały tylko Abchazja i Osetia Południowa. Nawet Rosja, do której chciałaby się przyłączyć republika, oficjalnie uważa region za część Mołdawii (choć akceptuje wymienialność lokalnej waluty - rubla naddniestrzańskiego).
Naddniestrze zmuszone jest więc funkcjonować w warunkach ograniczonej autonomii. Językami urzędowymi są tu mołdawski, rosyjski oraz ukraiński. Istnieje przejście graniczne z Mołdawią, ale obywatele Naddniestrza muszą korzystać z mołdawskich (lub rosyjskich albo ukraińskich) paszportów, żeby je przekroczyć.
Jednocześnie Naddniestrze posiada odrębne struktury administracyjne. Do 2011 r. nieprzerwanie separatystyczną republiką kierował Igor Smirnow, a firma Sheriff, na czele której stał jego syn, monopolizowała większość naddniestrzańskiego rynku. Do Sheriff należą między innymi stacje benzynowe, bankomaty, supermarkety, wydawnictwa i kanał telewizyjny. Przedsiębiorstwo sponsoruje też drużynę piłkarską Sheriff Tyraspol.
Naddniestrzańska Republika Mołdawska w obecnym kształcie powstała 2 września 1990 r. po ogłoszeniu niepodległości. Tym samym Naddniestrze oddzieliło się od istniejącej zaledwie kilka miesięcy suwerennej Mołdawii. Wcześniej oba państwa tworzyły Mołdawską Socjalistyczną Republikę Radziecką w granicach ZSRR.
Co leżało u źródeł separatyzmu? Przede wszystkim zapowiadane przez część mołdawskich polityków zjednoczenie z Rumunią, co miało oznaczać wprowadzenie języka rumuńskiego jako urzędowego przy jednoznacznym obniżeniu rangi rosyjskiego, którym posługiwała się zdecydowana większość mieszkańców Naddniestrza. Wyjście spod skrzydeł ZSRR skojarzyli też z drastycznym pogorszeniem poziomu życia - za kryzys ekonomiczny obwiniali Mołdawię.
Mołdawia próbowała odzyskać separatystyczny region. 2 marca 1992 r. wojsko wkroczyło do Naddniestrza, rozpoczęły się kilkumiesięczne walki. Trwałyby dłużej, gdyby nie rosyjska interwencja zbrojna 14. armii z generałem Aleksandrem Liebiediem na czele. To oficer znany z tego, że zmienia historię: w czasie puczu Janajewa przeszedł na stronę Borysa Jelcyna, doprowadził też do zakończenia I wojny czeczeńskiej. Także w Naddniestrzu udało się doprowadzić do zawieszenia broni. Nie wypracowano jednak kompromisu politycznego i od ponad 20 lat Naddniestrze funkcjonuje jako państwo, którego nikt nie uznaje.
Czy Rosji opłacałoby się włączyć Naddniestrze do federacji? Region jest niewielki, ale ma strategiczne położenie. Władze w Kijowie obawiają się, że jeśli separatystyczny region Mołdawii przyłączy się do Rosji, to stanie się pozycją wyjściową dla ewentualnej ofensywy rosyjskiej armii na południowy zachód Ukrainy. Dlatego Ukraina już teraz wzmocniła swoje granice z republiką.
Poważnie zaniepokojona rozwojem sytuacji jest też Mołdawia. Prezydent Timofti oświadczył, że zgoda Rosji na aneksję Naddniestrza byłaby błędem. - Przyniosłoby to skutek odwrotny do zamierzonego i nie dałoby korzyści ani Republice Mołdawii, ani Federacji Rosyjskiej. Gdyby Rosja tak postąpiła, byłaby to błędna decyzja, która nie poprawiłaby jej pozycji na arenie międzynarodowej - powiedział. Mołdawskie władze obawiają się, że Rosja mogłaby nie poprzestać na separatystycznej republice i sięgnąć po Kiszyniów.
Chcesz na bieżąco dowiadywać się o najnowszych wydarzeniach? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE na Androida | Windows Phone | iOS