"To początek rosyjskiego imperializmu". Czas na Ukrainę, Białoruś, Estonię? [PUBLICYŚCI]

- To początek rosyjskiego imperializmu i nowego myślenia o polityce rosyjskiej - mówił w Poranku Radia TOK FM Tomasz Wróblewski, publicysta "Do Rzeczy", komentując aneksję Krymu. Komentatorzy zwracali uwagę, że Moskwa mówi o zjednoczeniu wszystkich Rosjan. - A Rosjanie to wschodnia Ukraina, Białoruś, Estonia - ostrzegał Roman Imielski z "Gazety Wyborczej".

Tomasz Wróblewski, publicysta "Do Rzeczy" i Tocowazne.pl, przekonywał w Poranku Radia TOK FM, że podczas kryzysu krymskiego "za bardzo koncentrujemy się na sobie". - Widzimy, że Rosja ogranicza demokratyczną Ukrainę, zagrabiła część jej terytorium. Ale zapominamy o punkcie widzenia Rosji, która przerażona jest, że nagle Zachód staje nad jej granicami. Smoleńsk, który był kiedyś miastem w samym sercu Rosji, nagle stanie się miastem granicznym - wyjaśniał Wróblewski.

"Krym to nagroda pocieszenia"

- Rosja mniej boi się sankcji, tych uszczypnięć, niż siły Zachodu - mówił publicysta. - Jeśli Zachód naprawdę chce zrobić Rosji krzywdę, powinien przede wszystkim nad sobą pracować. Szybko zbudować unię celną, wzmocnić struktury NATO, wzmocnić relacje w ramach Unii Europejskiej - zaznaczył Wróblewski.

- Krym z punktu widzenia Putina to nagroda pocieszenia - kontynuował gość Poranka Radia TOK FM. - Dla nich to nowy kierunek polityki. Dla nas to początek rosyjskiego imperializmu i nowego myślenia o polityce rosyjskiej - podkreślał Wróblewski.

"Świat powinien zrozumieć dążenia do jedności Rosjan"

Wtórował mu Roman Imielski z "Gazety Wyborczej". - Wczoraj została nakreślona zupełnie nowa rosyjska doktryna. Świat już nie będzie taki, jakim był przed 18 marca - wskazywał.

Imielski przypomniał wczorajsze orędzie Władimira Putina i wątek, który raczej nie przebił się w mediach. - Putin mówił, że "Krym straciliśmy w 1991, to była zawsze rosyjska ziemia. Straciliśmy, bo Rosja była słaba. Zabrano nam go. Dziś Rosja jest mocna i nie godzi się na taki podział świata". Tam padały zdania, że świat powinien zrozumieć dążenia do jedności Rosjan. A Rosjanie to wschodnia Ukraina, Białoruś, może okolice Narwy [estońskiej miejscowości przy granicy z Rosją - przyp. red.] - mówił Imielski.

"To oznacza powtórkę z rozrywki"

Na ten sam wątek zwrócił uwagę Jarosław Gugała, szef "Wydarzeń" Polsatu. - Jeden z rozentuzjazmowanych członków rosyjskiej Dumy mówił wczoraj, że "ma nadzieję, że to, co zrobili Rosjanie na Krymie, będzie stanowiło wzór i inspirację dla Rosjan wszędzie tam, gdzie są" - relacjonował publicysta. - Znamienna wypowiedź. To oznacza powtórkę z rozrywki wszędzie tam, gdzie są Rosjanie - skwitował Gugała.

Więcej o: