W wywiadzie dla PAP prof. Brzeziński, doradca ds. bezpieczeństwa narodowego za prezydentury Jimmy'ego Cartera w latach 1977-1981, związany obecnie z waszyngtońskim Centrum Stosunków Międzynarodowych (CSIS), ocenił, że członkostwo w NATO jest jak solidny "płot", dzięki któremu stosunki nawet z agresywnym sąsiadem, jakim obecnie jest Rosja, stają się bardziej serdeczne.
Zbigniew Brzeziński: Mówiąc bardzo prosto, rozszerzenie NATO skończyło podział Europy. Jeśli byłe kraje komunistyczne byłyby z NATO wykluczone, to wszystko to, co się stało pod koniec lat 80. i na początku lat 90. (przemiany ustrojowe w krajach Europy Środkowo- Wschodniej - PAP), byłoby nieustannie narażone na niebezpieczeństwo, a nawet - jak to pokazały ostatnie wydarzenia na Ukrainie - wrogie działania. Jest takie stare amerykańskie powiedzenie: "Good fences make for better neighbors" (Gdzie dobre płoty, tam dobrzy sąsiedzi - PAP). Członkostwo w NATO jest jak płot, dzięki któremu w dłuższej perspektywie stosunki z agresywnym obecnie mocarstwem, jakie leży na wschodzie, stają się bardziej serdeczne.
Z.B.: Owszem, były osoby wyrażające takie poglądy, ale były one bardzo krótkowzroczne. Jak pokazują ostatnie wydarzenia, nie tylko na Ukrainie, ale wcześniej w Gruzji i niewykluczone, że także w przyszłości w Azji Środkowej, biorąc pod uwagę rosyjskie aspiracje terytorialne wobec Kazachstanu, Rosja może być bardzo agresywna.
Z.B.: Kukliński był ważny dla wzmacniania amerykańskiego bezpieczeństwa, więc byłoby ironią losu, gdyby Ameryka miała zgodzić się na przyjęcie Polski do NATO, a Polska by w tym samym czasie nadal demonizowała i karała Kuklińskiego. To była po prostu kwestia zdrowego rozsądku. Doceniam, że prezydent Kwaśniewski i premier Miller po kilku rozmowach ze mną "zacisnęli zęby" i udało się tę sprawę rozwiązać.
Z.B.: Nie zmieniłem zdania. A być może wydarzenia ostatnich tygodni na Ukrainie są nawet potwierdzeniem mojej opinii, że energiczny i dobrze poinformowany sekretarz generalny NATO - z wrażliwością na problemy obszarów potencjalnie najbardziej zagrożonych - byłby bardzo dobrym wyborem. Ale jeśli nie tym razem, to następnym.
Z.B.: W moim przekonaniu członkostwo w NATO nie jest aktem miłosierdzia, ale aktem wzajemnego zapewnienia przez państwa o gotowości do pełnego udziału w Sojuszu i przyczynianiu się do jego wojskowej skuteczności. Myślę, że przyjmowanie krajów w akcie miłosierdzia po prostu osłabia NATO. Niektóre kraje mogą być członkami Unii Europejskiej, nie będąc członkami NATO. W rzeczywistości te kraje, jeśli odgrywają pozytywną rolę w UE, są pośrednio objęte ochroną NATO. Większy problem stanowią w moim przekonaniu te kraje, które będąc członkami UE i NATO, przy różnych okazjach zachowują się w NATO jak potencjalni blokujący, wykorzystując wymóg jednomyślności w decyzjach Sojuszu.
Chcesz na bieżąco śledzić sytuację za granicą? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!
Tutaj znajdziesz wersję na telefony z Androidem >>>
Jeżeli masz telefon Windows Phone, kliknij tutaj >>>
Jeżeli masz iPhone'a, aplikację znajdziesz pod tym linkiem >>>