Gościem Dominiki Wielowieyskiej w Poranku Radia TOK FM był Tomasz Siemoniak, minister obrony narodowej.
Tomasz Siemoniak: - Po raz czwarty w historii Sojuszu Północnoatlantyckiego było to spotkanie w trybie artykułu 4, który mówi o tym, że jeśli któryś z sojuszników dostrzega zagrożenia, oczekuje konsultacji i omówienia. Oceniam to posiedzenie pozytywnie. Ta pierwsza niedzielna reakcja Sojuszu opierała się na niepełnej wiedzy, co się dzieje. Wczorajsza dyskusja była głęboka i dała strukturom Sojuszu wnioski, co robić w najbliższych dniach.
- W przestrzeni publicznej są setki dobrych rad, co należy zrobić. Sojusz robi swoje, nie ulega temu, by opowiadać o wszystkim, co robi. W moim przekonaniu podjęte kroki dają właściwy obraz sytuacji.
- Skąd to pani wie?
- To jest dyskusja, w której od polityków, ministrów trzeba oczekiwać zimnych głów, a nie debat publicznych, w których ujawnia się szczegóły. NATO działa i podejmuje adekwatne do sytuacji kroki. Lepiej na tym poprzestać, a nie licytować się w mediach, kto co zrobił.
- Igrzyska w Soczi były od dawna zaplanowane, nie ma co porównywać. Jasne, że NATO i UE działają w inny sposób niż państwa autorytarne. To 29 państw, które potrzebują czasu, by uzgodnić działanie. Proszę wierzyć, że w NATO znajdują się zawodowcy, którzy wiedzą, co należy robić w takich sytuacjach.
- Okręty to nie jest wielka tajemnica. Nie jest to najnowocześniejsza część floty rosyjskiej. Ale jeśli odnosić to do floty ukraińskiej, to z pewnością nowoczesna flota. Wydaje mi się, że te porównania, kto ile ma czołgów i okrętów, są złudne. Tu nie decydują liczby, ale systemy dowodzenia, broni, łączności. A jeśli chodzi o Flotę Czarnomorską, kwestią są nie okręty, a liczebności żołnierzy na Krymie. Ich niejasny status okazuje się czynnikiem, który zaostrza kryzys.
- Nie porównujmy tych sytuacji. Na terytorium Turcji, członka NATO, spadły pociski z Syrii. Zginęli ludzie. Stąd ta sytuacja była zupełnie inna i NATO bardzo szybko podjęło działania. USA, Niemcy i Holandia wysłali broń przeciwlotniczą i skończyły się te ataki. Warto przypominać, że Ukraina nie jest członkiem NATO.
- Każdy dzień odmienia sytuację, trudno przewidzieć, co się wydarzy nazajutrz. Trzeba oceniać na zimno, nie ulegać fałszywym, emocjonalnym informacjom. Trzeba robić swoje i mieć świadomość, że ten kryzys może trwać bardzo długo. Nie należy więc ze wszystkich możliwości wystrzelać się w ciągu pierwszego dnia. Naszym osiągnięciem jest zebranie NATO, jutrzejsza Rada Europejska ws. Ukrainy. Nie wszyscy chcieli tej rady, wymagało to ze strony premiera usilnych zbiegów. To są istotne rzeczy. Co będzie się działo w najbliższych dniach? Trudno przewidzieć.
- Działo się to, co się dzieje na co dzień i czego pewnie nikt nie zauważa. W warunkach rozhuśtanych przez media emocji, które używały słowa wojna, pojawienie się żołnierzy czy transporterów jadących na poligon w Drawsku, kierunku zupełnie odwrotnym niż wschód, budziło emocje, kursowały w internecie zdjęcia. Nie ma innych aktywności poza tymi, które wynikały z rutynowego planu szkolenia wojsk. Nie ma do tego powodu. Ponadto funkcjonujemy w ramach NATO i wszelkie działania wymagałyby pewnych uzgodnień.