Do poronienia dochodzi wtedy, gdy ciąża kończy się, zanim płód osiągnie zdolność do życia poza organizmem matki, czyli przed 22. tygodniem. Liczba takich zdarzeń z roku na rok rośnie. W Polsce traumy związanej z poronieniem doświadczają co roku tysiące kobiet.
Kilka tygodni temu z poronieniem musiała się zmierzyć żona naszego słuchacza, pana Tomasza* z Krakowa. Poroniła w 9. tygodniu ciąży. Teoretycznie powinna mieć prawo m.in. do skróconego urlopu macierzyńskiego czy zasiłku. Ale, jak podkreśla pan Tomasz, praktyka wygląda inaczej, bo problemem pozostaje płeć. W pierwszych tygodniach ciąży nie widać jej na badaniu USG, trudno ją określić. Niejednokrotnie lekarze odmawiają więc kobiecie wystawienia specjalnego zaświadczenia.
Chodzi o zaświadczenie o urodzeniu, w tym przypadku martwego dziecka. Wypełniony przez szpital druk powinien trafić do Urzędu Stanu Cywilnego, który wystawia akt urodzenia. A akt urodzenia jest potrzebny, by kobieta mogła się ubiegać choćby o skrócony urlop czy zasiłek pogrzebowy (w sytuacji, gdy chce dokonać pochówku).
- Płeć, co oczywiste, nie ma tu kompletnie żadnego znaczenia, bo uprawnienia przysługujące kobiecie rzecz jasna nie zależą od tego, czy martwo urodzonym dzieckiem był chłopczyk, czy dziewczynka - mówi pan Tomasz. Ani on, ani żona po trudnych chwilach związanych z poronieniem nie chcieli znać płci dziecka. Ale szpital "postawił ich pod ścianą": zaproponował płatne badania genetyczne, by określić płeć. - Takie badanie kosztuje w granicach 400-800 zł, w zależności od tego, gdzie i komu zostanie zlecone - informuje nasz słuchacz. - To absurdalne i oburzające. Szpital ma ustawowy obowiązek wystawić nam zaświadczenie, nie robi tego i jeszcze chce, abyśmy płacili za badania - twierdzi pan Tomasz.
- Przy ubieganiu się o zasiłek macierzyński płeć nie ma dla nas żadnego znaczenia - przyznaje Małgorzata Korba, rzecznik ZUS w Lublinie. Podkreśla jednak, że aby zasiłek uzyskać, kobieta musi przedstawić akt urodzenia dziecka. A aktu urodzenia nie dostanie, jeśli nie ma zaświadczenia ze szpitala z wypełnioną rubryką "płeć". Tyle że to ZUS-u nie interesuje. - My musimy bazować na tej dokumentacji, którą nam wprost wskazują przepisy. Nie wchodzimy w kompetencje lekarza czy urzędników stanu cywilnego. Interesuje nas dokument poświadczający fakt, że doszło do narodzin dziecka, w tym przypadku martwego - mówi Korba.
W przepisach prawa od lat formalnie nic się nie zmieniło, tyle że zmieniła się ich interpretacja. I w tym cały problem. Wcześniej było tak, że lekarze "uprawdopodabniali" płeć. W związku z tym, że na badaniu USG nie było widać narządów płciowych męskich - najczęściej wpisywano, że to "płeć żeńska".
Teraz robią to jednak tylko nieliczni lekarze i niechętnie o tym rozmawiają. - Jest jasne stanowisko ministerstwa, więc lepiej nie komentować i się nie wychylać - mówi nam anonimowo jeden z ginekologów położników. Przyznaje, że rozumie pacjentki, którym pośrednio odbiera się w ten sposób prawo do określonych świadczeń. - Przecież płeć z punktu widzenia tych świadczeń w ogóle nie powinna mieć znaczenia - mówi lekarz.
Płeć ma jednak znaczenie zasadnicze - twierdzi tymczasem dyrektor Dagmara Korbasińska z departamentu matki i dziecka Ministerstwa Zdrowia. Przyznaje, że jeszcze do niedawna uprawdopodabniano płeć, ale teraz lekarze nie powinni tego robić.
- Zapytaliśmy ministra sprawiedliwości, czy uprawdopodabnianie płci, czyli wpisywanie do dokumentów określonej płci bez faktycznej wiedzy w tym zakresie, jest przestępstwem. I stanowisko ministra wskazuje, że może to być uznane za przestępstwo przeciwko dokumentom - mówi Korbasińska. Chodzi o oficjalny dokument z departamentu prawa cywilnego w Ministerstwie Sprawiedliwości z kwietnia 2013 r., z którego wynika, że "brak jest podstaw prawnych do stosowania instytucji uprawdopodobnienia (...)".
Dagmara Korbasińska wyjaśnia, że właśnie z tego wynika stanowisko Ministerstwa Zdrowia, aby szpitale nie przeprowadzały postępowań związanych z uprawdopodobnianiem płci. - Dlatego że szpitale wpisywały płeć, nie wiedząc tak naprawdę, jaka ona jest - dodaje szefowa departamentu matki i dziecka.
Co z kwestią odpłatności?
Dlaczego każe się płacić rodzicom za badania genetyczne, których celem jest określenie płci? - Określenie wyniku badań genetycznych płodu po poronieniu nie jest świadczeniem zdrowotnym, nie służy leczeniu. I dlatego nie jest finansowane ze środków publicznych - wyjaśnia dyrektor Korbasińska.
Nasz słuchacz nie zgadza się z interpretacją ministerstwa, założył nawet stronę internetową . Poprosił też o pomoc m.in. Helsińską Fundację Praw Człowieka. Zdaniem pana Tomasza, szpital bezprawnie zmusza rodziców do wykonywania płatnych badań. - Nie istnieje żadna podstawa prawna, która dawałaby szpitalowi możliwość "zlecenia" rodzicom dziecka wykonania badania, które pozwoli szpitalowi zdobyć wiedzę konieczną do wypełnienia przez szpital ustawowego obowiązku, czyli wypełnienia druku zaświadczenia - mówi nasz rozmówca.
O problemach z określaniem płci dziecka po poronieniu wie rzecznik praw pacjenta Krystyna Kozłowska. W rozmowie z nami przyznała, że rocznie dostaje kilkadziesiąt sygnałów od kobiet, które mają z tym problem. - Kobiety są pozbawione możliwości wystąpienia o urlop macierzyński czy zasiłek porodowy - mówi Kozłowska. Jak dodaje, dwukrotnie występowała do ministra zdrowia z pytaniem, na co takie pacjentki mogą liczyć. - Ostatnie stanowisko ministerstwa jest z maja 2013 r. i mówi o tym, że nie zaleca się stosowania uprawdopodobnienia płci ze względu na brak podstaw prawnych. I taką informację przekazujemy pacjentkom - mówi Kozłowska.
* Imię słuchacza zostało zmienione.
Chcesz napisać do autorki tekstu? Napisz na adres: problem@tok.fm