"Powaga, bezsilność. Sankcje to ruch symboliczny" - Lichnerowicz po wystąpieniu Tuska w Sejmie

- Premier uważa, że to Polska powinna wezwać do sankcji - miałyby to być sankcje finansowe wobec przedstawicieli władz. Według premiera sytuacja jest czarno-biała: odpowiedzialność za tę tragedię ponosi władza - komentuje sejmowe wystąpienie Donalda Tuska szefowa redakcji zagranicznej TOK FM Agnieszka Lichnerowicz.

Premier Donald Tusk zapowiedział dzisiaj w Sejmie, że będzie wzywał do wprowadzeniu sankcji osobistych i finansowych wobec "sprawców ukraińskiego nieszczęścia". Przekonywał, że stanowisko Polski i Europy wobec zdarzeń na Ukrainie powinno być jednolite.

Szef rządu przyznał jednocześnie, że nie wierzy, iż sankcje zmienią zachowanie władz na Ukrainie, "doprowadzą do uczciwego dialogu", ale - jak oszacował - "ważniejsza staje się potrzeba ludzi", bo takiego gestu potrzebują ofiary zamieszek na Ukrainie.

- Tusk - chociaż podkreślał, że doświadczenie pokazuje, że skuteczność sankcji jest bardzo mała, i wie, że oznaczają one przejście do innego etapu stosunków z władzami ukraińskimi - to jednak wzywa do ich uchwalenia przez Unię Europejską - komentowała na antenie TOK FM szefowa redakcji zagranicznej radia Agnieszka Lichnerowicz.

"Bezsilność, powaga"

Lichnerowicz przypomniała, że do tej pory przedstawiciele polskich władz przekonywali, że na sankcje jest zbyt wcześnie i że wciąż lepiej rozmawiać, szczególnie że władze ukraińskie zostały wybrane mniej lub bardziej demokratycznie. Jednak negocjacje okazały się nieskutecznie. W parlamencie Tusk wprost mówił, że Janukowycz nie przestrzega żadnych reguł, bo w jednej chwili coś mówi, a potem słowa nie dotrzymuje.

- Choć Tusk powątpiewa w skuteczność sankcji, to jednak wzywa do nich ze względów symbolicznych - jako wsparcie dla ludzi w Kijowie - podkreśliła dziennikarka. - Według Tuska sytuacja jest czarno-biała: odpowiedzialność za przemoc ponoszą władze Ukrainy - kontynuowała. - Z przemówienia premiera wybrzmiewała powaga i pewna bezsilność. Bo jeżeli zastosujemy sankcje, to nie dlatego, że wierzymy, że mogą one zmienić sytuację - chociaż mamy na to nadzieję - ale dlatego, że one mają znaczenie symboliczne - stwierdziła Lichnerowicz.

A więc co zostaje? - Dialog, chociaż wydaje się on coraz mniej możliwy. Szef MSZ Szwecji mówił wprost, że prezydent Janukowycz ma krew na rękach. Ale jak nie dialog, to co? Wojna domowa, anarchia. Jest wiele bardzo czarnych scenariuszy. Tusk przekonywał, że możliwości UE są ograniczone. Przekonywał, że należy realnie oceniać sytuację. A realnie UE ma taki kształt, jaki ma - np. nie ma jednego centrum dowodzenia jak Rosja.

Na Majdanie słychać frustrację i rozczarowanie z powodu postawy Unii Europejskiej. - Oczywiście - mówiła Lichnerowicz - można dyskutować na temat tego, czy Unia powinna była zacząć otwarcie grozić sankcjami wcześniej. Można też zastanawiać się, czy wykorzystała też wszystkie nieoficjalne i zakulisowe instrumenty, by naciskać na oligarchów i władze.

Więcej o: