- Nie wiadomo, czy chodzi o zdjęcia pornograficzne dzieci, to trudna kwestia oceny - tę zdumiewającą opinię wygłosił w telewizyjnej dyskusji jeden z zaproszonych tam ekspertów Jörg Fröhlich. Szef prokuratury w Hanowerze prowadzi dochodzenie w sprawie socjaldemokraty Sebastiana Edathy'ego podejrzanego o posiadanie pornografii dziecięcej. Na piątkowej konferencji prasowej prokurator wygłosił jeszcze jedno zdumiewające zdanie: "W każdym razie mamy tu do czynienia z czymś na granicy tego, co wymiar sprawiedliwości postrzega jako pornografię dziecięcą".
Innymi słowy: wymiar sprawiedliwości sam nie jest pewny tego, czy zarzuty wobec Edathy'ego w ogóle noszą znamiona przestępstwa. Ostatecznie może się okazać, że były poseł Bundestagu zupełnie legalnie kupił zdjęcia roznegliżowanych chłopców. To może się komuś wydawać wstrętne i niegodziwe. I oczywiście temat ten jest nieodpowiedni, aby go bagatelizować, wskazując na sytuację prawną. Lecz zrozumiałe oburzenie nie usprawiedliwia pochopnego wyrokowanie o kimś.
Jednakże dokładnie tak zdarzyło się w przypadku Edathy'ego. Poszlaki mogą być nie wiadomo jak przytłaczające, a zachowanie osoby posądzanej o wykroczenie bardzo podejrzane - w państwie prawa obowiązuje domniemanie niewinności, o ile nie zostanie udowodniona wina. W chwili obecnej Sebastian Edathy jest posądzony o pewien czyn - nie mniej i nie więcej. Być może zostanie wniesione przeciwko niemu oskarżenie. Ale nawet wtedy, w postępowaniu prawnym, będzie on najpierw domniemanym sprawcą, a nie już skazanym przestępcą.
A co się stanie, jeśli okaże się, że Edathy jest niewinny? Czy ci wszyscy, którzy już prawie widzieli go za kratkami, będą prosili go z tego powodu o przebaczenie? Wątpliwe. I nawet jeśli tak postąpią, to jemu samemu to nic już nie przyniesie. Dlatego że już teraz jego życie jest całkowicie złamane. Zarzut posiadania pornografii dziecięcej jest zbyt poważny, a związane z tym emocje są absolutnie zrozumiałe. Ale właśnie dlatego, przy tak niejasnych poszlakach jak w przypadku Edathy'ego, konieczna byłaby ostrożność w komunikowaniu się administracji państwowej z politykami.
To, czego doświadczyliśmy, było tego jawnym przeciwieństwem. Odpowiednio do tego pochopne wyroki ferowała większość środków masowego przekazu. Patrząc na to w ten sposób, znów polityka i media działały zgranie, lecz na bardzo niskim poziomie.
Artykuł pochodzi z serwisu ''Deutsche Welle''