Belgijski parlament przyjął wczoraj ustawę dopuszczającą eutanazję nieletnich . Umożliwia ona eutanazję nieuleczalnie chorych dzieci, które odczuwają nieznośny ból fizyczny i są w ostatnim stadium choroby. Będą mogły poprosić o skrócenie cierpienia, pod warunkiem że opiekunowie wyrażą na to pisemną zgodę. Wymagana będzie również opinia psychologa, że dziecko jest świadome konsekwencji takiej decyzji.
Przeciwko wprowadzeniu nowych przepisów protestował Kościół katolicki i niektórzy pediatrzy. Zmiany wprowadzone w ustawie według sondaży popiera jednak nawet 75 proc. Belgów.
"W Belgii list "za" podpisało znacznie więcej lekarzy pediatrów niż list "przeciw". Podobny jest układ sił politycznych: lewica "za", prawica "przeciw". Przewiduje się, że eutanazji dziecięcych będzie najwyżej kilka rocznie. Ale jakoś mnie to nie uspokaja" - pisze w serwisie Polityka.pl Adam Szostkiewicz , który krytycznie podchodzi do belgijskich rozwiązań.
"Pocieszam się, że medycyna będzie w stanie (a może już jest) zapewnić nieuleczalnie chorym i cierpiącym dzieciom "dobrą śmierć" w inny sposób, niż poddając je eutanazji na żądanie" - zaznacza publicysta "Polityki". Przyznaje, że sam w obliczu nieuleczalnej choroby własnego dziecka nie zdecydowałby się na eutanazję. "Ale uważam, że nie mam prawa potępiać tych rodziców, którzy by się zgodzili" - zastrzega.
O eutanazji dzieci w Radiu TOK FM rozmawiali także Jakub Janiszewski i prof. Paweł Łuków, bioetyk z UW i Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. - Czy dzieci mogą same decydować o swoim życiu? - pytał Janiszewski. - To nie jest tak, że dzieci decydują same. Mają rodziców, których zgoda jest w myśl tych przepisów niezbędna, aby ten akt się dokonał - zastrzegał prof. Łuków.
Łuków zaznaczył, że Belgowie są już daleko za pytaniem, czy eutanazja nieuleczalnie chorych, cierpiących ludzi jest dopuszczalna. - Dla nich pytaniem jest, czy rozszerzyć to na nieletnich - mówił prof. Łuków. Chodzi o to, by nie dyskryminować dzieci, pozwolić im, podobnie jak dorosłym, ograniczyć niepotrzebne cierpienie. - Fundamentalne pytanie brzmi: jeśli już dany system prawny akceptuje eutanazję dla dorosłych, czy dzieci dysponują odpowiednio dobrym rozeznaniem, aby w sposób odpowiedzialny, świadomy móc podejmować tego rodzaju decyzje - wskazywał bioetyk.
- Jest absolutnie niesprawiedliwie, jeśli ktoś twierdzi, że tu chodzi o mordowanie i porównuje to do nazistowskich programów mordowania całych grup ludzi. Tu nie o to chodzi - tłumaczył prof. Łuków. - Od samego początku inicjatorzy uregulowania prawnego eutanazji wskazywali, że celem jest walka z bólem, którego w inny sposób nie da się zwalczyć - mówił gość Radia TOK FM.
Bioetyk zaznaczył, że nie chodzi tylko o ból fizyczny. Ten, przynajmniej teoretycznie, często potrafimy już kontrolować. To jednak nie wszystko. - W bioetyce już od pewnego czasu odróżnia się ból od cierpienia. Cierpienie nie musi być spowodowane bólem. Cierpimy często dlatego, że czujemy się pozbawieni jakichkolwiek perspektyw, osamotnieni - tłumaczył prof. Łuków. - To nie jest problem stricte medyczny. To nie jest wyłącznie kwestia farmakologicznego kontrolowania pewnych objawów. Czasem ceną uśmierzenia bólu jest odurzenie, ograniczenie świadomości. Nie wszyscy uważają, że to sposób odchodzenia z tego świata, który jest ich godny - mówił.
- Jako cywilizacja staliśmy się zakładnikami naszego własnego sukcesu, jakim jest możliwość podtrzymywania ludzkiego życia - dodał prof. Łuków. - Efektem ubocznym tego sukcesu jest to, że niektórzy cierpią ponad miarę, ponad możliwość zniesienia tych cierpień. W pewnym sensie jako społeczeństwa jesteśmy ofiarami tego sukcesu i musimy wziąć sprawy w swoje ręce - skwitował bioetyk.