Szansy w majowych wyborach do Parlamentu Europejskiego szukają gwiazdy. Nie tylko ze świata politycznego. Wiadomo, że na listach będą m.in. były minister sprawiedliwości Ryszard Kalisz i sekretarz stanu w kancelarii prezydenta Kwaśniewskiego - Marek Siwiec. O mandat PE zawalczą też np. wybitny reżyser Kazimierz Kutz i były gwiazdor Wisły Kraków i piłkarskiej reprezentacji Polski Maciej Żurawski.
Startu w wyborach do europarlamentu nie planuje były premier Kazimierz Marcinkiewicz. - Nie widzę tam miejsca do interesującej pracy. Jestem konkretnym człowiekiem, może to się jeszcze zmieni, bo jest już po pięćdziesiątce. I lubię konkretne sprawy. A Parlament Europejski wydaje mi się mało konkretnym miejscem - tak Marcinkiewicz tłumaczył nieobecność na listach wyborczych w "Poranku Radia TOK FM".
Jednak były premier w rządzie Prawa i Sprawiedliwości czeka na wybory, bo wydarzenia w Brukseli mogą mieć bardzo duże znaczenie dla Polski.
- Możemy na jedną wędkę złowić dwie ryby. Mieć komisarza UE - Donalda Tuska, a jednocześnie nowego premiera w Polsce - spekulował Marcinkiewicz, który dziś pracuje w think tanku Instytutu Myśli Państwowej.
I aż się uśmiechnął na myśl o takiej perspektywie.
Słabym punktem tego scenariusza jest postawa Donalda Tuska. Premier konsekwentnie zapewnia, że do Brukseli się nie wybiera, nawet na stanowisko szefa Komisji Europejskiej.
Choć mimo to jego nazwisko nadal pojawia się na "giełdzie nazwisk" do objęcia najważniejszych stanowisk w UE. A nowe rozdanie zacznie się oczywiście po wyborach do PE, które w Polsce odbędą się 25 maja.