W sprawie mieszkańców Lubelszczyzny odciętych od świata Donald Tusk zainterweniował u wojewody. Wojewoda jedzie na miejsce.
- Dzwoniłem do pani wojewody i prosiłem, że możliwie szybko pojawiła się tam na miejscu, żeby osobiście sprawdziła, czy wszystkie służby pracują w sposób odpowiedni. Otrzymałem informację, że zabezpieczono ewentualność tych drastycznych przypadków, typu ludzie wymagający dializy czy chorzy, nie było na razie takiej potrzeby, ale na taką ewentualność śmigłowce straży granicznej podobno są gotowe - mówił Tusk w TVN24. - Ale prosiłem panią wojewodę, żeby to jeszcze raz sprawdziła i w tej chwili udaje się tam na miejsce - podkreślił.
W wielu rejonach kraju spadło w ciągu ostatnich dni dużo śniegu. Sobieską Wolę, wieś 40 km na południe od Lublina, odcięły od świata potężne zaspy. Jak pisała lubelska "Gazeta Wyborcza", "ostatni bus zdołał się przez nie przedrzeć w środę. W sklepie chleba nie ma od czwartku. Dziś rano skończyły się mąka, jajka i ziemniaki". Reporterzy lubelskiej "Wyborczej" z przygodami zawieźli w piątkowe południe do wsi chleb .
W podobnej sytuacji jest wieś Stanisławki w woj. lubelskim - nie można z niej wyjechać ani dostać się do mieszkańców. "Nie ma jak kupić leków, kończy się żywność, nie ma możliwości dojazdu karetki pogotowia czy straży pożarnej"- alarmowali mieszkańcy w TVN 24. Wkrótce potem odezwali się mieszkańcy kolejnych miejscowości z woj. lubelskiego - Orchowca, Bagin i Nowin w powiecie krasnostawskim. Od dwóch dni nie dojechały do nich pługi śnieżne, a dyspozytorzy - według nich - tłumaczą, że "odśnieżą dojazd, jak przestanie wiać wiatr". Internauta @reporterwzaspie pisał w TVN 24 o "dwumetrowych zaspach" i podkreślił, że mieszkańcy nie są na tak długie odcięcie od świata przygotowani - kończy im się chleb i jedzenie dla małych dzieci.
Ciężko było też np. w Płocku, gdzie reporterzy lokalnej "Gazety Wyborczej" spędzili dzień z załogami pługów śnieżnych . "W Jędrzejewie pługopiaskarki nie dały rady przejechać całego osiedla, jedna z nich sama zakopała się w śniegu. Ale najgorzej było w Radzanowie, gdzie w ogromnych zaspach dwie ogromne ładowarki wykuwały jak w kopalni tunel dla aut" - opisywali.
Polska jest między wyżem znad zachodniej Rosji i niżem znad Irlandii. W weekend możemy spodziewać się zmiennej, nieprzyjemnej pogody, która utrudni życie kierowcom.
W sobotę z południa wiać będzie wprawdzie umiarkowany południowo-wschodni i południowy wiatr, ale w porywach osiągnie 65 km/godz. Najmocniej wiać będzie w górach - tam porywy halnego sięgną do 100 km/godz. Przyniesie to mocny wzrost temperatury na południu kraju - na południowym zachodzie i miejscami na południu termometry wskażą od plus 3 do nawet plus 8-10 stopni. We wschodniej i północno-wschodniej części kraju natomiast utrzyma się mróz. Wiatr spowoduje tu zawieje i zamiecie. Temperatura na Suwalszczyźnie utrzyma się na poziomie od -7 do -5 stopni.
W nocy przeważać będzie duże zachmurzenie. Miejscami spadnie śnieg i marznący deszcz powodujący gołoledź. Najzimniej (-10°C) będzie na Suwalszczyźnie, -7°C, -4°C w pasie od Podkarpacia po wschodnie wybrzeże, do -2°C, 0°C na pozostałym obszarze. W górach wciąż silny (do 90 km/godz.) halny utrzyma temperaturę powyżej zera nawet w nocy - będzie do 5°C.
W niedzielę czekają nas opady śniegu i śniegu z deszczem, a na Śląsku także deszczu. Bez opadów tylko na wschodnich krańcach Polski. Na Suwalszczyźnie wciąż mróz do -6°C. W pasie od Zamojszczyzny po wschodnie wybrzeże -1°C w, do 1°C, 4°C na pozostałym obszarze. Wiatr w większości kraju będzie umiarkowany, tylko na północy i północnym wschodzie jeszcze okresowo porywisty, południowy i południowo-wschodni.
W sobotę trudne warunki na drogach utrzymają się na Warmii, Mazurach i Suwalszczyźnie, gdzie padać będzie śnieg z deszczem i marznący deszcz, możliwe oblodzenia. W pasie od Mazowsza przez Łódź po Śląsk ma być pochmurno, ale bez opadów, w całym kraju po południu możliwe rozpogodzenia.
Z kolei z Dolnego Śląska już napływają informacje o zniszczeniach wywołanych przez silny wiatr - z jednego z budynków w Stroniu Śląskim trzeba było ewakuować około 30 osób, bo uszkodzony dach groził odpadnięciem. W nocy z piątku na sobotę ponad 50 razy interweniowali dolnośląscy strażacy - wiatr powalił wiele drzew.
Chcesz na bieżąco dowiadywać się o najnowszych wydarzeniach? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!
Tutaj znajdziesz wersję na telefony z Androidem >>>
Jeżeli masz telefon Windows Phone, kliknij tutaj >>>
Jeżeli masz iPhone'a, aplikację znajdziesz pod tym linkiem >>>