A chodzi o orzeczenie Sądu Najwyższego z zeszłego tygodnia. SN stwierdził, że prof. Ryszard Legutko będzie musiał przeprosić byłych już licealistów z Wrocławia za nazwanie ich "rozwydrzonymi smarkaczami". Wyrok ten kończy czteroletnią batalię, jaką przed sądami młodzi ludzie toczyli z eurodeputowanym PiS. Za każdym razem sądy to właśnie im przyznawały rację.
"Ogromnie ucieszył mnie wyrok" - komentuje prof. Jan Hartman. "Nigdy nie pojmę mentalności Legutki, który zamiast po prostu przeprosić za swoją butę, poszedł w zaparte, posuwając się do próby schowania się przez wymiarem sprawiedliwości za swoim poselskim immunitetem" - pisze filozof na swoim blogu na stronie Polityka.pl.
Zdaniem Hartmana teraz prof. Legutko stracił honor i szacunek "tych wszystkich, którzy mówili o nim, że choć oddał się na usługi Kaczyńskiemu i fundamentalista, to przynajmniej człek kulturalny i uczony". Filozof podkreśla przy tym, że wyjątkowy pech Legutki polegał w tym przypadku na tym, że "akurat ci, których nazwał rozwydrzonymi smarkaczami, są ludźmi niepospolitej uprzejmości i łagodności".
"Kultura osobista wprost bije od nich i urzeka otoczenie, tworząc spektakularny kontrapunkt z pychą i arogancją partyjnego bonza, który myśli, że jako dygnitarz i wyznawca jedynie słusznej wiary i partii jest bezkarny i wszystko mu wolno. Otóż nie jest bezkarny i nie wszystko mu wolno! To już się zmieniło" - pisze Hartman.
Cały jego wpis na stronie internetowej tygodnika "Polityka".