Rosja nie zrezygnuje z Ukrainy. Putin poczeka do końca IO w Soczi [PUBLICYŚCI]

- Ukraina jest zbyt ważna i nie wierzę w to, żeby Rosjanie sobie odpuścili - mówił w TOK FM Paweł Lisicki. Ale ofensywa Rosji dopiero przed nami. Bo teraz najważniejsze są Igrzyska Olimpijskie w Soczi. - Prezydent Putin do końca lutego chce odgrywać rolę dobrego wujka Władimira - stwierdził Roman Imielski z ?Gazety Wyborczej?. Igrzyska zakończą się 23 lutego.

Bezpośrednim powodem wybuchu protestów na Ukrainie pod koniec listopada 2013 roku było odrzucenie przez Wiktora Janukowycza umowy stowarzyszeniowej z UE i przyjęcie pomocy Rosji. Teraz, kiedy ukraińskie władze realizują niektóre z postulatów opozycji, m.in. uchylając większość antydemokratycznych ustaw przyjętych 16 stycznia, Moskwa milczy.

Ale komentatorzy nie mają wątpliwości, że Rosja bardziej zaangażuje się w walkę o zachowanie wpływów. Kiedy? - Władimir Putin nie zrobi nic do końca lutego, do zakończenia Igrzysk Olimpijskich w Soczi. Chce odgrywać rolę dobrego wujka Władimira. Dlatego wypuścił z łagru Michaiła Chodorkowskiego i dziewczyny z Pussy Riot. Igrzyska to oczko w głowie prezydenta Rosji - ocenił Roman Imielski z "Gazety Wyborczej".

"Rosja ma gigantyczne możliwości"

Według Pawła Lisickiego "Ukraina jest dla Rosji zbyt ważna, by Moskwa odpuściła". - Nie po to Władimir Putin budował wizerunek twardego przywódcy i odbudowywał imperium, żeby stracić Ukrainę. Wyrwanie tego kraju z rosyjskiej strefy wpływów oznaczałoby cofnięcie Rosji do XVII wieku. Teza o tym, że Putin przystąpi do kontrataku po zakończeniu IO w Soczi, jest całkiem prawdopodobna - mówił redaktor naczelny tygodnika "Do Rzeczy".

Trudno wyobrazić sobie tak mocny scenariusz, jak wkroczenie rosyjskich wojsk na Ukrainę. Ale Rosja ma bardzo wiele innych możliwości. - Już padały głosy z Moskwy, że jeśli coś zmieni się na szczytach ukraińskiej władzy, to rosyjsko-ukraińskie umowy można będzie uznać za nieważne. A bez niższych cen rosyjskiego gazu i dużych pieniędzy dla gospodarki Ukraina może wpaść w gigantyczny kryzys - stwierdził Imielski.

Jak przypomniał dziennikarz "GW", Rosja już pokazała, na co ją stać. Wtedy też wszystko zaczęło się od umowy stowarzyszeniowej z UE. - Latem zeszłego roku rosyjskie władze wprowadziły ścisłe kontrole ukraińskich towarów. Zawsze też może się nagle "zepsuć" gazociąg i nie da się tego szybko naprawić. Rosja ma gigantyczne możliwości nacisku na Ukrainę.

Roman Imielski przypomniał, że Władimir Putin przegrał już raz starcie o Ukrainę. W 2004 roku popierał Wiktora Janukowycza w wyborach prezydenckich. Ale to wsparcie nic nie dało - wybory wygrał Wiktor Juszczenko. Tamta porażka do dziś boli. Także dlatego więc zatrzymanie Ukrainy w rosyjskiej strefie wpływów jest tak ważne.

Parlamentarzyści nie czekają

Na razie najbardziej aktywni w walce o rosyjskie wpływy na Ukrainie są parlamentarzyści. Dziś Rada Federacji potępiła przejawy "przemocy, nacjonalizmu i ksenofobii na Ukrainie". Tydzień temu, tuż po krwawym szturmie Berkutu na euromajdan, Duma Państwowa - izba niższa rosyjskiego parlamentu - wezwała kraje zachodnie do "niezaostrzania sytuacji" na Ukrainie.

Nowy blog - Anna Gmiterek-Zabłocka zajmie się Twoją sprawą! >>

Więcej o: