Poważne przestępstwa z zasady są ścigane z urzędu. Nie można mieć wątpliwości, że gwałt to poważne przestępstwo. Dzięki nowym przepisom ofiary gwałtu nie będą mogły być naciskane przez sprawcę, ani nikogo innego, żeby nie składać wniosku o wszczęcie postępowania albo żeby go wycofać. Od dzisiaj organy ścigania w Polsce mają obowiązek wszcząć postępowanie po powzięciu wiadomości o dokonaniu przestępstwa. Zawiadomienie może pochodzić od ofiary, ale także od świadków.
Już najwyższy czas na takie zmiany. Jednak wokół zmian rozgorzała dyskusja. Pojawiły się głosy, że takie podejście zmusza ofiary do poruszania intymnych tematów, co może dodatkowo zwiększać traumę. Nie przyjmuję tych argumentów, bo w zdrowym społeczeństwie, a przecież do takiego dążymy, to nie ofiara gwałtu powinna się wstydzić. Za przemoc seksualną zawsze winę ponosi sprawca. To nie powinno ulegać żadnej wątpliwości. I to on powinien się wstydzić, a zgwałconej kobiecie należy się wsparcie. Powinniśmy skończyć z myśleniem, że bycie ofiarą gwałtu jest czymś krępującym. Gwałt jest czynem strasznym, okrutnym i należy ścigać przestępcę, który tego się dopuścił, wszystkimi możliwymi sposobami.
Większość kobiet, które znam, doświadczyło w swoim życiu przemocy seksualnej. Ja sama nie stanowię w tym obszarze wyjątku. Stereotypowo gwałt kojarzy się z nieznanym sprawcą atakującym w ciemnej uliczce. Prawda jest taka, że większość ofiar zna swojego gwałciciela: to są gwałty na randce, w dyskotece, na imprezie, przemoc na tle seksualnym w gabinecie lekarskim. Trzeba myśleć o tym, co naprawdę działa w zakresie przeciwdziałania przemocy seksualnej. A na pewno nie pomaga sugerowanie, że bycie ofiarą to sprawa intymna i wstydliwa.
Kobiety, które doświadczyły przemocy na tle seksualnym, która nie pasuje do jej najbardziej ekstremalnej formy: nieznany napastnik w krzakach z nożem w ręku, mają problem z określeniem tego, czego doświadczyły jako gwałtu. Kiedy sprzeciw kojarzony jest tylko z krwawą walką o życie, większość kobiet, których "nie" nie jest szanowane przez chłopaków na randkach, przez znajomych, lekarzy i tego gorącego faceta, którego właśnie poznały, mają problem z nazwaniem gwałtu jego prawdziwą nazwą.
Poczucie winy, wstyd, obwinienie się za to, co zaszło oraz wypieranie to emocje towarzyszące kobietom, które zostały skrzywdzone. Bycie zgwałconą stygmatyzuje... ofiarę. Nie potrafiła wyznaczyć granic, dopuściła sprawcę zbyt blisko siebie, nie jest w stanie udowodnić, że stała jej się krzywda. Gwałt nie jest nazywany gwałtem, ale: "przykrym doświadczeniem, po zbyt dużej ilości alkoholu", "zadawaniem się z niewłaściwym facetem", "złą przygodą, o której chce jak najszybciej zapomnieć". Pora z tym skończyć i powtarzać głośno, zarówno dziewczynkom, jak i kobietom, chłopcom i mężczyznom, że gwałt to poważne przestępstwo i to nie ofiara powinna się tego wstydzić.
Należy edukować zarówno mężczyzn, jak i kobiety, że do bezpiecznego i wyrażającego szacunek dla drugiej osoby seksu konieczny jest poważny i autentyczny wysiłek, by usłyszeć przyzwolenie drugiej strony. Entuzjastyczna zgoda jest jedyną rzeczą, która sprawia, że seks jest OK. Nie chodzi o seks z partnerką, która jest niezdecydowana, zdenerwowana czy zakłopotana.
Kiedy rozpoczynam rozmowę z kobietami na temat "Koncepcji Entuzjastycznej Zgody", proszę je, żeby zadały sobie pytanie: na ile ich ciało należy naprawdę do nich? Czy czują się w posiadaniu każdego centymetra swojej skóry? Czy należą do nich tylko najbardziej wrażliwe punkty na mapie ciała? O zgodę na co chcą być pytane? Większość osób jest zaskoczona, jak często nie życzyłaby sobie dotyku i różnych zachowań, gdyby ktoś je o to zapytał, dał im szansę powiedzieć "nie". W sytuacji, kiedy mężczyzna nie musi zadawać sobie trudu zapytania o to, jak daleko może się posunąć oraz nie jest zainteresowany uzyskaniem przyzwolenia na uścisk, pocałunek, czy dotyk, kobiety akceptują zachowania, na które nie mają ochoty.
Tekst pochodzi ze strony Barbarella.pl >>