Krzysztof Brzózka: - Po pierwsze, w mediach trwa nieustający festiwal pozytywnego ukazywania alkoholu. Reklamy pokazują nam, że wszyscy piją, że tylko przy alkoholu jest możliwa dobra zabawa, że alkohol to siła, to sport, sukces. Trzeba zlikwidować ten kult dobrej zabawy połączonej z piciem.
Po drugie, mamy kwestię cen. Alkohol w Polsce jest wyjątkowo tani. W ciągu ostatnich dziesięciu lat jego dostępność finansowa zwiększyła się dwukrotnie, a w przypadku wódki - prawie trzykrotnie. Za średnią pensję możemy więc kupić dwa razy więcej wina i piwa i trzy razy więcej wódki niż to było kiedyś!
Po trzecie, powinniśmy zrobić coś z nieustającą pokusą w postaci punktów sprzedaży alkoholu. Tutaj jesteśmy mistrzami świata! Jeden punkt sprzedaży alkoholu w Polsce przypada na mniej więcej 300 mieszkańców. A to jest chore.
- Niestety, w porównaniu do tego, co było kilka lat temu, pijemy więcej. Coraz mniej wina, ale znacznie więcej piwa i wódki.
A kultura? Niestety, ciągle traktujemy alkohol z przymrużeniem oka. Picie jest wydarzeniem, o którym można opowiadać, śmiejąc się. Nie tyle oszukujemy się, co lekceważymy problem. Tego, co alkohol robi w organizmie, na początku nie widać, ale straty są. Dopóki jednak nie jest już za późno, każdemu wydaje się, że "ja jeszcze mogę, ja nie mam problemu z piciem". A granica jest bardzo cienka.
- To Światowa Organizacja Zdrowia dała wytyczne dotyczące bezpiecznej granicy spożywania alkoholu. Alkohol jest trucizną, jest toksyczny. A organizm ludzki jest w stanie w ciągu doby rozłożyć daną jego ilość bez widocznych strat w zdrowiu somatycznym.
Przekraczanie tego progu, takie nieustające funkcjonowanie z obecnością alkoholu powyżej podanej dawki, zaczyna być niebezpieczne dla naszego zdrowia, może prowadzić do uzależnienia oraz nieuchronnie prowadzi do tzw. "zjawiska mocnej głowy". Bo należy pamiętać, że nasza mocna głowa nie jest związana tylko z naszą fizjologią, ale z tym, że przyzwyczajamy się do danej ilości alkoholu i z czasem musimy wypić go coraz więcej, aby czuć się tak jak pod wpływem mniejszej ilości.
Za PARPA: Picie alkoholu o niskim ryzyku: gdy osoba nie spożywa więcej niż 4 jednostki standardowe alkoholu (SJA) dzienne dla mężczyzn i 2 SJA dla kobiet oraz nie więcej niż 28 SJA tygodniowo dla mężczyzn i 14 SJA dla kobiet. 1 standardowa jednostka alkoholu (SJA) = 10 g czystego alkoholu.
- Po pierwsze należy pamiętać, że takie badania ankietowe zawsze obarczone są błędem. Ale oczywiście jest też tak, że wstydzimy się przyznać do tego, że zdarzyło nam się wypić za dużo. Picie alkoholu to bardzo prywatna sfera. Bardziej jesteśmy skorzy do przechwałek, że w Polsce potrafimy sporo wypić, niż do rzetelnego odpowiedzenia osobie z ankietą w ręku, ile sami pijemy.
Nie chcę podważać ostatnich badań, być może coś się zmieniło, mniej osób przesadza z alkoholem. Ale chyba raczej coraz trudniej nam się przyznać, jak i ile pijemy. Pijemy raczej z rodziną, znajomymi, w domowym zaciszu, ale dużo i niebezpiecznie. Mogę podejrzewać, że zamiast 4 i 1 proc. osób, które przyznają, że zdarzyło im się wypić za dużo, powinno być 16 i 4 proc.
W 2009 roku PARPA robiła podobne badania, choć były one bardziej szczegółowe. Czarno na białym wyszło nam wtedy, że osób, które piją nadmiernie i szkodliwie, przekraczając w tej kwestii wszelkie granice, jest w Polsce około 17 procent. I, co ważne, te 17 procent rodaków wypija 70 procent produkowanego i sprzedawanego alkoholu. To nie są osoby uzależnione. Ta informacja jednak z trudem przebija się do świadomości społecznej.
- Nie chcę podważać wyników badań TNS-u, ale nasze badania z 2009 roku pokazały, że najczęściej piją panowie ze średnim i niższym wykształceniem w wieku 35-46 lat, mieszkający w mniejszych miejscowościach. Co także ciekawe, wśród pań największe spożycie alkoholu było w grupie tych z wyższym wykształceniem, wśród młodych, energicznych i najczęściej samotnych kobiet.
Wydaje mi się, że tutaj również można wziąć na poprawkę to, że Polacy wstydzą się przyznać, że zdarza im się wypić za dużo. To tylko przypuszczenia, ale prawdopodobnie osoby z niższym wykształceniem mogą mieć większy problem z rozmową na temat swojego stosunku do alkoholu.
- Po pierwsze to, że jako Polacy mamy problem z uświadomieniem sobie, że wbrew powszechnej opinii nie piją wszyscy. Liczba zdeklarowanych abstynentów w badaniach w Polsce jest na poziomie kilkunastu procent. Jest więc znacząca.
Kolejnym problemem, który słabo przebija się do świadomości, jest fakt tzw. "dużej koncentracji picia". Światowa Organizacja Zdrowia klasyfikuje Polskę jako kraj podwyższonego ryzyka w kontakcie z alkoholem. Czyli jeśli pijemy, to na sposób wschodni: może rzadziej niż inne nacje europejskie, ale w dużych ilościach.
***
W poprzednich odcinkach cyklu Alkopolacy:
Napisz do autorki: Milena.Bryla@agora.pl