Ludzie zamykają drzwi mieszkania przed księdzem z wielu powodów. Najczęściej w naszym kraju jest tak, że człowiek, choć po swojemu wierzący, to jakoś nie po drodze mu z Kościołem jako instytucją. Wolałby, żeby ten Kościół był inny, lepszy. A skoro nie jest, to się od niego odsuwa. Wydaje mi się, że to jest strategia błędna.
Zachęcam niepraktykujących, wątpiących oraz tych przez Kościół zranionych, by mimo wszystko duchownych z kolędą przyjmowali. Będzie to doskonała okazja do tego, by wylać przed księżmi wszystkie swoje żale i pretensje. Niech wiedzą, co naprawdę ludzie myślą i jak dziś wyglądają polskie rodziny.
Bo teraz - gdy wizyta duszpasterska dociera tylko do tych gorliwszych - księża wracają na swoje plebanie z obrazem wyniesionym jedynie z tych rodzin. Czyli że generalnie nie jest tak źle, że Kościół i tradycyjna rodzina mają się w miarę dobrze, a problemy w sumie te same co zawsze. A przecież tak nie jest.
Zmiana społeczna, której doświadczamy na przestrzeni ostatnich lat, jest kolosalna. Kościół hierarchiczny nie zawsze to dostrzega. Może przykładowo sprawa gender studies nie byłaby traktowana przez hierarchię tak jednoznacznie negatywnie, gdyby księża w odwiedzanych domach zobaczyli, jak wiele jest dziś rodzin nietradycyjnych, zranionych i rozbitych, lub gdyby dostrzegli, jak wiele kobiet przejęło dawne role mężczyzn i odwrotnie.
Warto o tym i o wielu innych ważnych sprawach mówić księżom. Naturalnie z wieloma sprawami nie będą się zgadzać, może nawet wytkną błędy. Ale przynajmniej będzie szansa, że z takich wizyt powstanie w miarę realny obraz społeczeństwa, które jest na zakręcie. Zachęcam więc, by otwierać drzwi przed księżmi. A za otwartymi drzwiami niech idą otwarte dialogi.
*Tekst pochodzi ze stron Laboratorium WIĘZI.
Konrad Sawicki - publicysta, teolog, redaktor kwartalnika "Więź", Twitter: @konrad_sawicki
Śródtytuł pochodzi od redakcji