Pioruny kuliste to niemal mityczne zjawisko, które od wieków frapowało badaczy. Byli świadkowie, którzy je widzieli i opisywali jako płonące kule o średnicy sięgającej nawet kilku metrów, brakowało jednak materiału do badań - takie pioruny nie zdarzają się często. Udało się dopiero teraz. Chińczycy z uniwersytetu w Lanzhou, którzy w 2012 r. prowadzili badania terenowe w prowincji Qinghai, nagrali piorun i zmierzyli jego widmo emisyjne. Wyniki badań właśnie opublikowano.
Jak dokładnie wyglądało zjawisko? Według naukowców najpierw uderzył zwykły piorun i tuż potem znad ziemi uniosła się świetlista kula, która przeleciała w poziomie kilkanaście metrów i znikła. Kula ta (widoczna na filmie z lewej strony) miała około 5 m średnicy, a wszystko trwało mniej niż 2 sekundy.
Dzięki użyciu spektografów chińscy badacze zdołali ustalić, że w kuli znajdowały się pierwiastki z miejscowej gleby: krzem, żelazo i wapń. To odkrycie zdaje się potwierdzać jedną z teorii, która powstawanie piorunów kulistych tłumaczy właśnie reakcjami, jakie zachodzą w glebie po uderzeniu zwykłego pioruna.