Gazeta przypomina, że typowym imigrantem był swego czasu w Niemczech Turek, przyjeżdżający przede wszystkim do Zagłębia Ruhry. W latach 90. zwracali na siebie uwagę, zwłaszcza w dużych miastach, głównie późni przesiedleńcy z Rosji. Dziś charakterystyczna jest rosnąca liczba azylantów z Syrii, Afganistanu i Romów z Serbii. Za wzór imigranta powinien uchodzić jednak Polak, będący co szóstym imigrantem w Niemczech.
Według raportu o stanie migracji w Niemczech w 2012 roku Niemcy jako kraj nowego pobytu wybrało blisko 1,1 mln osób, najwięcej od dwudziestu lat.
"Wielu korzysta ze swobody przemieszczania się i dostępu do rynku pracy, by spróbować szczęścia na Zachodzie. Rezerwuar siły roboczej, z którego mogą uszczknąć coś dla siebie niemieckie firmy, wydaje się ogromny", pisze "SZ". Wskazuje, że od wejścia w 2004 do UE ośmiu nowych członków, wśród nich Polski i Węgier, rokrocznie napływa do Niemiec więcej obywateli unijnych, ostatnio prawie 700 tys.
"Mimo lat pozytywnego rozwoju gospodarczego w krajach Europy Wschodniej nożyce płacowe nadal są ogromne, o ile w ogóle w Bratysławie czy Bukareszcie dostanie się pracę", konstatuje gazeta.
Mimo wyraźnej atrakcyjności Niemiec wiele osób jednak je opuszcza. Niemcy preferują Szwajcarię i Austrię. A karawana z Turcji zmieniła kierunek: w 2012 znowu więcej ludzi napływało do Turcji (dobre 4 tys.) niż ją opuszczało. I tak jak nowym obliczem niemieckiego imigranta powinien być dziś Polak, nowym obliczem emigranta jest Turek, stwierdza "SZ".
Artykuł pochodzi z serwisu ''Deutsche Welle''