Naczelny Sąd Administracyjny stwierdził, że Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych, oceniając, czy dana osoba dokonała apostazji, nie musi kierować się wewnętrznymi przepisami Kościoła lub związku wyznaniowego. Urząd po raz pierwszy wydał więc decyzje, w których nakazał proboszczom odnotowanie w księdze chrztu, że dana osoba wystąpiła z Kościoła katolickiego.
- NSA stwierdził, że GIODO, oceniając to, czy osoba wystąpiła z Kościoła czy nie, nie musi kierować się wewnętrznymi przepisami Kościoła lub związku wyznaniowego - tłumaczy Wojciech Wiewiórowski, generalny inspektor danych osobowych. Jego zdaniem z orzeczeń NSA wynika także, że aby wystąpić z Kościoła, wystarczy prawidłowo przekazać oświadczenie woli w tej sprawie.
- To spowodowało, że w tych sytuacjach, w których nie mamy wątpliwości, że osoba wystąpiła z Kościoła lub związku wyznaniowego, wydaliśmy pierwsze decyzje nakazujące dokonanie odpowiedniego wpisu w księdze chrztu - wyjaśnia Wiewiórowski. NSA uznaje, że GIODO powinien sam oceniać to, czy ktoś jest, czy nie jest członkiem Kościoła lub związku wyznaniowego.
- Decyzja NSA jest bardziej niż kuriozalna, jest wręcz wielokrotnym złamaniem obowiązującego w Polsce prawa - komentuje prawnik, ks. Ireneusz Wołoszczuk. - To wyjście poza kompetencje NSA, bo ten nie ma kompetencji zajmowania się administracją kościelną, a jedynie państwową. Kwestia wpisywania lub nie czegokolwiek w księgach chrztu, będących wewnętrznymi dokumentami Kościoła katolickiego, a nie jakiejkolwiek administracji państwowej, nie stanowi i nie może stanowić przedmiotu deliberacji tej instytucji państwowej - mówił.
- Po drugie, działanie GIODO na podstawie orzeczenia NSA, nakazujące wpisanie czegokolwiek w księdze chrztów, jest złamaniem zasad jednocześnie i Konstytucji RP, i konkordatu. GIODO nie ma ani uprawnień, ani środków do tego, aby stwierdzić czy choćby oceniać to, czy ktoś jest, czy nie jest członkiem Kościoła lub związku wyznaniowego na podstawie jakiejś emanacji aktu woli apostaty. Na zasadzie analogii GIODO mógłby dowolnie oceniać, czy dana osoba stała się członkiem Kościoła przez np. pisemny akces, a nie przez chrzest. Nie trzeba być konstytucjonalistą, by stwierdzić, że to jest kompletny absurd - mówił ks. Ireneusz Wołoszczuk.