Abstynentem jestem od zawsze, a powodów jest kilka. Kiedy ktoś mnie pyta, dlaczego nie piję, odpowiadam pytaniem: "A po co ty pijesz?". Z reguły odpowiedź brzmi: "Żeby się naje***ć". Ja tego nie potrzebuję, dobrze bawię się bez alkoholu (wiem, jak frajersko to brzmi) i generalnie nie mam większych problemów, gdy na imprezach wokół mnie są pijani ludzie.
Kolejny powód to kwestie zdrowotne. Staram się prowadzić zdrowy tryb życia, zdrowo się odżywiam, uprawiam sport, nie palę, nie biorę narkotyków i dzięki temu dobrze się czuję. Poza tym sądzę, że bez trudu uzależniłbym się od alkoholu, gdybym zaczął go pić. Dlaczego tak uważam? Wydaje mi się, że mam skłonność do uzależnień. Plus historie rodzinne.
Nie krytykuję spożywania alkoholu. To na pewno jest super, jednak wydaje mi się, że mimo wszystko to ma więcej wad niż zalet.
Kiedy mówię, że jestem osobą niepijącą, najczęstszą reakcją jest zdziwienie połączone z podziwem. Z reguły otoczenie mi gratuluje, zazdrości silnej woli. Gdy mówię, że nie jest to dla mnie wielkim wysiłkiem, to albo nie wierzą, albo myślą, że żartuję. Kiedy jednak okazuje się to prawdą, wszyscy są zadowoleni i nie czuję się z tego powodu gorszy/wyśmiewany/wyszydzany. Oczywiście to dzięki temu, że moi znajomi są raczej inteligentni. Jestem przekonany, że reakcje innych grup społecznych mogłyby być zgoła inne.
Dlaczego nie piję? Bo jestem uzależniona od alkoholu, jestem chora na śmiertelną, nieuleczalną chorobę zwaną alkoholizmem. Nie piję od 22 miesięcy. Postanowiłam się leczyć w momencie, kiedy zorientowałam się, że nie mam kontroli nad swoim życiem i emocjami. To był mój moment kryzysu. Oczywiście dla kogoś kryzysem będzie dopiero moment, kiedy obudzi się zarzygany pod śmietnikiem, bez domu, rodziny, czegokolwiek. Mi wystarczyła utrata kontroli.
Oczywiście, że musiałam zrezygnować np. z imprez, aby wyrzucić całkowicie alkohol ze swojego życia. Jeżeli masz z nim styczność, to masz głody alkoholowe. To jest jak uczulenie, nie panujesz nad tym, to nie jest świadome. Ludzie mogą mówić: "musisz się przyzwyczaić, alkohol jest wszędzie, cały świat się tobie nie podporządkuje", ale to tak nie działa. Mózg jest na takim poziomie uszkodzony, dokładniej chodzi o system nagrody i kary, że zawsze będzie sytuacje, które się kojarzą z piciem będę powodować głody alkoholowe. I nie ma różnicy czy nie pijesz rok, dwa lata czy 20 lat.
Tak, zdarzyło się, że wyszłam na jakieś spotkanie, gdzie był alkohol. Ale wiedziałam zawsze, że będę musiała zapłacić za to konkretną cenę. Jaką? Że zapłacę głodem alkoholowym.
Kiedy mówię ludziom, że nie piję, bo jestem alkoholiczką, reagują niedowierzaniem. To, jaką ja jestem osobą, bardzo im koliduje z tym, że jestem uzależniona. Ja, organizatorka imprez w Warszawie, znana, z taką energią... Jak to w ogóle możliwe? Z postawą współczucia chyba nigdy się nie spotkałam.
Jest takie zalecenie w ramach terapii, aby świat uczciwie informować, dlaczego się nie pije. Oczywiście na początku wiąże się to z dużym wstydem, tym bardziej dla kobiety. Bo alkoholiczka, to dla ludzi od razu kurwa i złodziejka. To jest czasami trudne, bo przecież nie wszyscy muszą wiedzieć o moim problemie. Ale w relacjach zazwyczaj dochodzi do tego momentu, kiedy pojawia się alkohol. I wtedy ja muszę reagować, muszę powiedzieć.
To nauczyło mnie jednej rzeczy. Trzeźwiejący alkoholik w pewnym momencie orientuje się, kto jest jego przyjacielem i kto nie ma problemu z alkoholem. Bo ci, którzy nie są uzależnieni, nie mają problemu z tym, aby przy tobie nie pić.
Czy jest mi żal, że tak to się skoczyło? Oczywiście żal towarzyszył mi bardzo długo. Niektórzy z niego nigdy nie wychodzą. Ale jeżeli ktoś się postara, to może nauczyć się żyć na nowo, chodzić na randki, bawić się, relaksować bez alkoholu. I ten żal mija.
Nigdy nie piłam dużo, najwyżej okazjonalnie kieliszek szampana czy wina. A tak, że kompletnie nic, to od trzech lat. U mnie w domu nigdy się dużo nie piło, do tego po prostu alkohol mi nie smakuje. Komuś nie smakują papierosy, mi alkohol. No i wiadomo też, że alkohol jest niezdrowy, a ja mam zdrową dietę.
Jak reagują ludzie, kiedy mówię, że nie piję? Ci, którzy mnie dobrze znają, nie naciskają. Ale kiedy jestem na jakiejś większej imprezie, np. pokazie, sylwestrze czy nawet swoich urodzinach, to zdarza się, że niektórzy są zdziwieni, myślą, że nie chcę się z nimi napić, bo mam jakiś problem. Są też i tacy, którzy się cieszą, bo zawsze mogę kogoś z imprezy odwieźć.
Zdarzało się, że ktoś rzucał nieprzyjemne komentarze. Ale zazwyczaj jest albo pełne zrozumienie, ktoś nie docieka, nie czepia się, albo zdziwienie bądź podejrzenia, że mam z tym jakiś problem. Ale przyzwyczaiłam się do tego.
Nie uważam, że ludzie, którzy piją, są gorsi, głupsi. Każdy ma prawo wybierać dla siebie to, co lubi. Nie przeszkadza mi, kiedy ktoś pije i dobrze się bawi. A moi znajomi są tak zabawni, dowcipni, zwariowani, że nie potrzebuję alkoholu, aby się przy nich rozluźnić. Oni sprawiają, że nawet będąc trzeźwa, mogę się przy nich czuć tak, jakbym była pijana.
Nie piję alkoholu, bo mi nie smakuje. Jednym nie smakuje czosnek, drugim szpinak, a mi alkohol. Czy zawsze tak było? Tak. W Polsce nie jest łatwo być abstynentem. Kto nie pije, ten kapuje. Stalin na przykład mówił, że nie ufa ludziom, którzy nie piją alkoholu. I my zachowujemy się zgodnie z tym cytatem. W Polsce większość relacji jest budowana przy kieliszku. Nadchodzi taki moment, kiedy wypadałoby się razem napić. A jeżeli tego nie zrobisz, to znaczy, że coś jest nie tak w relacji, albo dajesz komunikat, że nie chcesz tego kontaktu w żaden sposób podtrzymywać. Pojawiają się pytania: dlaczego się ze mną nie napijesz? Co jest ze mną nie tak? Co jest z tobą nie tak? Co jest między nami nie tak? Drugi problem jest taki, że jestem muzykiem, a jak wiadomo, w tej branży trochę się pije.
Ogólnie jest ciężko, chociaż najgorzej było w czasach szkolnych i studenckich. Wiadomo, każdy łoi, a ten kto nie pije, jest dziwakiem.
Wszyscy mnie pytają, czy przeszkadzają mi ludzie pijący. Nie, w ogóle mi to nie przeszkadza! Moja dziewczyna pije alkohol i nie mam z tym żadnych problemów. Jedni się bawią z alkoholem, inni bez, i dla wszystkich jest miejsce.
Pytania na imprezach o to, dlaczego nie piję, zazwyczaj padają z zarzutem pt. co z tobą jest nie tak? Niewiele jest reakcji na zasadzie "OK, rozumiem". Ostatnio zacząłem ludziom odpowiadać: "Ja JUŻ nie piję. Bo się zaszyłem, bo jestem chory, bo wypiłem swoje w życiu...". Czy kiedyś się napiję? Wątpię. Ale moi znajomi ciągle się licytują, kiedy będzie ten moment, że uda im się mnie upić.
Mam 34 lata, nie piję od października 2012 roku. Po prostu nagle uświadomiłem sobie, że piję regularnie - nie codziennie, ale często - od mniej więcej 18. roku życia. I bywało tak, że wypijałem bardzo dużo alkoholu, że przesadzałem. I po którymś razie, kiedy przesadziłem, stwierdziłem, że czas to zmienić.
Czy brakuje mi alkoholu? Na imprezach, na co dzień - nie. Czasami brakuje mi pewnych sytuacji, np. kiedy siada się do stołu z kumplem i prowadzi długie rozmowy przy wódce.
Dużo się zmieniło w moim życiu, odkąd nie piję. Imprezy są inne, to ja wszystko z nich pamiętam, z kim rozmawiałem, co robiłem, czy rzeczywiście było fajnie. Jestem o wiele zdrowszy, o wiele bardziej wyspany, zdrowiej się odżywiam.
Ludzie są zaskoczeni, kiedy mówię im, że przestałem pić alkohol. Chcą wiedzieć, na ile rzeczywiście miałem problem. Ja sam nie wiem do końca, gdzie jest granica problemu, ale skoro podjąłem taką decyzję, to chyba coś było na rzeczy.
Czy do końca życia będę abstynentem? Tak mi się wydaje. Dzisiaj uważam, że podjąłem dobrą decyzję i mam silne postanowienie, aby tak zostało. Zdarza się, raz na jakiś czas, że mam ochotę napić się alkoholu, bo np. wiem, że byłoby mi łatwiej rozluźnić się w niektórych sytuacjach lub spędzić z kimś czas. Ale ta ochota szybko mija.
Chcesz podzielić się z nami swoją historią? Uważasz, że powinniśmy poruszyć konkretny temat w ramach cyklu "Alkopolacy"? Napisz do autorki artykułu: milena.bryla@agora.pl.