"Kto wie, może odpowiedzią na populizm ordynarny musi być populizm łagodny, a skuteczną odpowiedzią na poetykę reprymendy może być jedynie poetyka gawędy" - zastanawia się w najnowszym "Newsweeku" Tomasz Lis. Publicysta ocenia w ten sposób obietnice, które Donald Tusk złożył w zeszłym tygodniu ze swoimi ministrami, i zestawia je z propozycjami opozycji, które określa mianem "ordynarnego populizmu".
Premier w piątek przedstawił plany rządu na najbliższe miesiące. Wśród jego zapowiedzi znalazły się obietnice m.in. skrócenia kolejek do lekarzy, ograniczenia umów zleceń, końca wypełniania PIT-ów przez podatników i wprowadzenia specjalnego funduszu mieszkań na wynajem. "Taktyka - nic, co jest wam niemiłe; wszystko, co chcecie usłyszeć - nie jest wcale nieracjonalna" - ocenia Lis.
Zdaniem Lisa taki lekki populizm jest doskonałą taktyką na osłabienie Prawa i Sprawiedliwości. "Problem w tym, że rezygnacja z trudnych decyzji, soft populizm i tani PR muszą mieć konsekwencje. Czy jest jeszcze w Polsce polityk, który w jakimś momencie powie Polakom nie to, co chcą usłyszeć, ale to, co usłyszeć powinni?" - zastanawia się publicysta.
Według naczelnego "Newsweeka" taktyka premiera Tuska przypomina trochę politykę Gierka, a trochę - Kazimierza Marcinkiewicza. "Kto wie, może odpowiedzią na populizm ordynarny musi być populizm łagodny, a skuteczną odpowiedzią na poetykę reprymendy może być jedynie poetyka gawędy" - pisze Lis. I puentuje: "Za zwycięstwo Kaczyńskiego Polska musiałaby słono zapłacić. Ale powstrzymanie Kaczyńskiego też będzie miało swą cenę. Niestety, bardzo wysoką".
Cały komentarz w najnowszym wydaniu "Newsweeka".