Premier zapowiedział wczoraj wprowadzenie obowiązku posiadania alkomatu w samochodzie od stycznia przyszłego roku. Chodzi o ograniczenie liczby tzw. przypadkowych nietrzeźwych, którzy wsiadają za kierownicę, będąc przekonanymi, że już wytrzeźwieli.
- Różnie to jest odbierane, ale to mądry pomysł - zapewniał w Poranku Radia TOK FM Paweł Olszewski, sekretarz klubu parlamentarnego Platformy Obywatelskiej. Poseł stwierdził, że kierowcy nie są świadomi, w jaki sposób człowiek spala alkohol. - Pokazują to policyjne statystyki. Zdecydowana większość tzw. pijanych kierowców to kierowcy dnia poprzedniego - zaznaczył.
- Kierowcy jeżdżą na kacu - przyznał prowadzący Poranek Radia TOK FM Tomasz Sekielski. - Ale co to ma zmienić? Wiadomo, jak działają niepolicyjne alkomaty - pytał. Olszewski potwierdził, że ostateczne wyniki zawartości alkoholu w organizmie pozwala uzyskać dopiero badanie krwi.
- To po co zmuszać wszystkich, żeby wozili ze sobą alkomat? To dziwne - naciskał Sekielski. - Jednym może się wydawać dziwne, drugim nie. Jeśli choćby jedno życie będzie można dzięki temu uratować, to warto - skwitował Olszewski.
- Nie rozumiem propozycji premiera. To jest bez sensu - stwierdził natomiast w Poranku Radia TOK FM Ryszard Kalisz z Domu Wszystkich Polska. - Oczywiście myśli się o tym na świecie i są samochody, które mają wmontowany alkomat, który blokuje włączenie silnika. Ale to koszt tysiąca euro. Dziś tyle kosztują niektóre samochody - zauważył poseł.
Zdaniem Kalisza większość propozycji dotyczących zaostrzenia kar dla kierowców to populizm. - To traktowanie społeczeństwa jak dzieci. Bardziej chciałbym, byśmy budowali stan odpowiedzialności za siebie i innych. Żeby w głowach się zmieniło - zaznaczył parlamentarzysta.
Pomysł premiera ostro skrytykował też wczoraj Jacek Balkan , dziennikarz motoryzacyjny Radia TOK FM. - To jest potworna, kosmiczna, PR-owa bzdura. Gdy to słyszę, to przechodzą mnie ciarki, że ktoś mógł coś takiego wymyślić, rzucić to i liczyć na to, że ciemny lud to kupi - mówił.