Wiadomość o tym, że dziewczynka żyje, równie trudno sprawdzić, tak jak wcześniejszą - o zabójstwie Zarki przez jednego z członków z rodziny. Źródłem obu informacji jest resort obrony i współpracujący z naszym kontrwywiadem Afgańczycy. Minister obrony Tomasz Siemoniak odciął się wczoraj od jakichkolwiek spekulacji na ten temat.
- Naszą zasadą jest to, że już potem nie utrzymujemy kontaktu z rodziną i z tą osobą. Myślę, że nic by bardziej nie zaszkodziło w małej wiosce w górach, niż gdyby polscy żołnierze czy ktokolwiek przyjeżdżał i ją odwiedzał - mówił minister.
Jako pierwsza informacje o tym, że dziewczynka została zabita, podała telewizja TVN24.
Dzisiaj rzecznik prasowy Ministerstwa Obrony Narodowej poinformował, że dziewczynka żyje. "Afganistan: Władze dystryktu, w którym mieszka leczona przez polskich lekarzy Zarka, potwierdziły przedstawicielom PKW, że dziewczynka żyje" - napisał na Twitterze Jacek Sońta.
Zarka została ranna podczas walk w dystrykcie Andar. Dostała się w krzyżowy ogień. Kula zraniła ją w nogę. Pierwszej pomocy udzielono jej w szpitalu polowym w Ghazni, potem trafiła do Polski. Znalazł się sponsor na operację w bydgoskim szpitalu wojskowym. Ostatecznie operacja nie była konieczna i dziecko wróciło wojskowym transportem do Afganistanu.