Po tragicznym w skutkach wypadku drogowym w Kamieniu Pomorskim, w którym zginęło sześć osób, a jedno z rannych dzieci walczy o życie w szpitalu, powraca temat społecznego przyzwolenia na jazdę po pijanemu.
Jak wynika z policyjnych statystyk, funkcjonariusze drogówki w każdy weekend łapią na polskich drogach blisko dwa tysiące kierowców, którzy wcześniej pili alkohol. Dlatego też opinia publiczna i niektórzy specjaliści z zakresu ruchu drogowego, domagają się współodpowiedzialności najbliższych - znajomych, rodziny, którzy często są świadkami lub sami piją alkohol, a następnie godzą się wsiąść z pijanym do samochodu. A właśnie najprawdopodobniej tak było w przypadku kierowcy, który spowodował wypadek w Kamieniu Pomorskim. Trudno uwierzyć, że kobieta, która jechała z 26-latkiem - miał dwa promile alkoholu w wydychanym powietrzu - nie zauważyła, że jej partner jest kompletnie pijany.
Zdaniem prof. Zbigniewa Ćwiąkalskiego trudno jest jednak mówić o współodpowiedzialności karnej najbliższych sprawcy wypadku. - Sprawa nie jest taka prosta. Bliscy, znajomi często nie potrafią ocenić, jaki jest stan sprawności psychofizyczny kierowcy. I tak np. każdy, kto wsiada do cudzego auta, musiałby przeprowadzać wywiad z kierowcą o tym, czy jest trzeźwy, a jeśli pił to co i ile - mówi prof. Ćwiąkalski.
- Gdyby chcieć wprowadzić odpowiedzialność karną, trzeba by było podobnie traktować świadków innych przestępstw, np. kradzieży, pobicia - dodaje.
Były minister sprawiedliwości wskazuje jednak, że zupełnie czym innym jest namawianie kogoś, kto już jest pijany, zatacza się, by ten wsiadł do samochodu i rozwoził znajomych, jechał z rodziną itp. - Takie osoby mogą odpowiadać karnie. Już dziś prawo daje możliwości karania za podżeganie do przestępstwa polegającego na prowadzeniu pojazdu po użyciu alkoholu, za co grożą dwa lata więzienia. Tu nic nie trzeba zmieniać - podkreśla prof. Ćwiąkalski.
Zdaniem karnisty problem leży w zmianie zwyczajów i powszechnego przyzwolenia na jazdę po pijanemu, które panują w Polsce.
- Jeżeli chodzi w ogóle o pijanych kierowców, to przede wszystkim sądy powinni orzekać surowsze kary. Niestety, jeśli przyjrzymy się statystykom, to okazuje się, że są one relatywnie łagodne dla pijanych kierowców. Ale sądy mają możliwość wymierzania kary do 12 lat więzienia, czyli to są kary porównywalne z zabójstwami - przypomina prof. Zbiegniew Ćwiąkalski. Były szef resortu sprawiedliwości wskazuje na inne jego zdaniem skuteczne narzędzie, które pomogłoby skutecznie wyeliminować z ruchu część pijanych kierowców. - Proszę doposażyć policję tak, by przy każdym zatrzymaniu kierowcy do kontroli drogowej, badano jego trzeźwość. Zamiast kombinować z zagrożeniami, łapaniem kierowców za niewielkie przekroczenia prędkości, należy zrobić coś konkretnego, coś, co będzie działało odstraszająco na kierowców - przekonuje.
- Najbardziej przerażające jest społeczne przyzwolenie na jazdę pod wpływem - przekonuje z kolei Wojciech Pasieczny, emerytowany policjant drogówki i ekspert w sprawach bezpieczeństwa ruchu drogowego.
- Przecież z tym nietrzeźwym kierowcą jechała kobieta, która była trzeźwa. I pozwoliła na to kierowanie - mówił Pasieczny w TVP Info .
Podkreślił, że pasażerka pijanego pirata drogowego dopuściła się zaniechania i powinna za to odpowiedzieć.
- Jeżeli by nie miała świadomości, to nie powinna ponosić odpowiedzialności. Natomiast dwa promile to już jest taka sytuacja, że każdy - myślę, że nawet dziecko - jest w stanie ocenić, że kierowca jest w takim stanie, że nie powinien tym samochodem kierować - dodał.
Pasieczny ostrzegał, że polscy kierowcy są przekonani o tym, że są dobrymi kierowcami i brakuje im wyobraźni, bo myślą, że im się nic złego nie przydarzy. Jego zdaniem w Polsce wciąż szwankuje edukacja komunikacyjna.
- Od wielu lat mówię, żebyśmy zaczynali edukację od przedszkola, już nawet nie od podstawówki, żeby ten dzieciak też oddziaływał na rodziców. Natomiast nie ma zainteresowania. (...) No na Boga, jeżeli MEN nie jest zainteresowane tym, aby podnosić poziom wychowania komunikacyjnego wśród młodzieży szkół podstawowych, średnich i ponadpodstawowych, to o czym mamy rozmawiać. Nie ma wychowania komunikacyjnego - wyliczał ekspert.
Chcesz na bieżąco dowiadywać się o najnowszych wydarzeniach? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE! Tutaj znajdziesz wersję na telefony z Androidem >>> A tutaj wersję na Windows Phone >>>