"Gwałt? A może paranoja medialna". Awantura na Twitterze Piotra Guziała

- Jeśli policja nie wykryła sprawcy, to znaczy że przestępstwa nie było - tak uważa Piotr Guział, burmistrz warszawskiego Ursynowa. Po jego komentarzu na Twitterze o umorzonej sprawie gwałtu rozpętała się burzliwa dyskusja. - Nie Pan jest od osądzania. Pan jest od tego, żeby latarnie były - podsumował jeden z komentujących.

Kilka dni temu prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie zgwałcenia w sierpniu tego roku młodej kobiety w warszawskim Lesie Kabackim. Powód - niewykrycie sprawcy. Prokuratura zaznacza jednak, że jeśli pojawią się nowe informacje lub dowody pozwalające na postawienie zarzutów, to postępowanie zostanie podjęte na nowo.

Całą sprawę postanowił na Twitterze skomentować burmistrz Ursynowa Piotr Guział.

Po tym wpisem od razu zaczęła się dyskusja. Większość komentujących była oburzona uwagami Guziała.

Mimo wielu bardzo krytycznych uwag, Guzial brnął dalej. Wreszcie stwierdził, że nigdy nie było żadnego sprawcy, a całe wydarzenie porównał do głośnej sprawy Madzi z Sosnowca, gdzie matka zabitego dziecka upozorowała napad.

Piotr Guział już raz wywołał skandal, komentując tę samą sprawą. Wkrótce po zdarzeniu napisał na Twitterze: "Tragedia. Współczuję. Nie biegajcie po zmroku w miejscach odludnych. Tylko jak ona biegała po ciemku?".

Co się wydarzyło w Lesie Kabackim?

Do gwałtu według relacji ofiary doszło 30 sierpnia wieczorem około godz. 19. Kobieta uprawiała jogging w Lesie Kabackim. Biegła ścieżką, która jest przedłużeniem ul. Moczydłowskiej, w zachodniej części lasu. W pewnym momencie jednak zbiegła ze ścieżki. Między drzewami została zaatakowana przez nieznanego mężczyznę. Napastnik zagroził jej pistoletem (nie wiadomo: prawdziwym czy atrapą). Trzymał ją jedną ręką, miał też uderzyć jakimś kijem czy gałęzią. Po wszystkim uciekł. Policja nie zdradza, czy coś mówił. Ofiara w szoku wybiegła z lasu.

Napastnik niczego jej nie zabrał, miała przy sobie telefon, więc mogła od razu powiadomić policję. Funkcjonariusze przyjechali na miejsce. Udało się odnaleźć miejsce, w którym doszło do zgwałcenia, i przeprowadzić jego dokładne oględziny. Potem kobieta została odwieziona do szpitala.

Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE! Tutaj znajdziesz wersję na telefony z Androidem >>> A tutaj wersję na Windows Phone >>>

Więcej o: