- Ta prowokacja bardzo mnie zmartwiła. Od wielu lat walczę o prawa kobiet do bezpiecznej aborcji, ale uważam, że bardzo zaszkodziła ona [Bratkowska - przyp. red.] tej idei liberalizacji ustawy antyaborcyjnej - mówiła posłanka.
Na pytanie, czy Bratkowska posunęła się w swojej za prowokacji za daleko, Senyszyn dodała, że chodzi o "sposób, w jaki ona to powiedziała". - Prawica ciągle mówi, że nie możemy się zgodzić na aborcję "na życzenie". Ja zawsze protestuję przeciwko temu określeniu, ponieważ mówię, że kobieta musi mieć prawo do aborcji. Jeżeli znajdzie się w okolicznościach, w których uzna, że musi dokonać aborcji, to nie jest aborcja na życzenie, ona sobie tego nie życzy. Kobieta życzyłaby sobie najprawdopodobniej nie zajść w niechcianą ciążę, a jeżeli już w niej jest, to kobiety w większości przecież chcą mieć dzieci, więc usuwa, jeżeli musi - podkreśliła.
Senyszyn odniosła się w ten sposób do słów feministki Katarzyny Bratkowskiej. 16 grudnia w Polsat News na koniec rozmowy o planowanym zaostrzeniu kar za aborcję działaczka ta zapowiedziała, że jest w ciąży i niedługo ją usunie. W rozmowie z portalem NaTemat podała też datę - chce to zrobić w Wigilię, 24 grudnia.
- Jest to moja deklaracja polityczna - tłumaczyła później w rozmowie z Gazetą.pl Bratkowska. - O ciąży i jej przerwaniu powiedziałam w określonym kontekście - mówiła.
Chcesz na bieżąco dowiadywać się o najnowszych wydarzeniach? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE! Tutaj znajdziesz wersję na telefony z Androidem >>> A tutaj wersję na Windows Phone >>>