Co roku w czasie przedświątecznym szerokim echem odbija się w mediach kwestia niewłaściwych warunków, w których sprzedawane są w polskich sklepach karpie. W tym roku najgłośniejsza była chyba sprawa filmu nakręconego w chorzowskim markecie sieci Tesco, w którym jeden z klientów zarejestrował plastikowy pojemnik z dziesiątkami pływających w nim martwych karpi.
Film wzbudził oburzenie internautów, którzy zapowiadali bojkot dyskontów Tesco, o czym pisaliśmy przed kilkoma dniami. Niestety, według informacji naszych czytelników podobnych sytuacji jest o wiele więcej.
- W przydomowym sklepie widziałam dziś coś tak szokującego, że ugięły się pode mną kolana. Widok był niewyobrażalny - napisała do nas pani Ewa z Warszawy. - W sklepie Społem przy ul. Redutowej na warszawskiej Woli sprzedawane są karpie. Trzymane są w plastikowych kadziach wypełnionych krwią, śmierdzącym brunatnym śluzem i pianą, na powierzchni unoszą się białe już, napuchnięte i w większości martwe ryby. W sobotę, 21 grudnia, jedna z ekspedientek chwaliła się, że karpie przywieziono stłoczone jeden obok drugiego, a dziś (22 grudnia - przyp. red.) została jedynie połowa, tak świetnie się sprzedają - dodała nasza czytelniczka.
Pani Ewa twierdzi, że sygnalizowała problem już w sobotę, ale "sprzedawczyni ją ignorowała". - Dzień później, gdy zobaczyłam kondycję ryb, również zaczepiłam ekspedientkę; udawała, że mnie nie słyszy - dodała pani Ewa. - Próbowałam dodzwonić się na straż miejską, ale cały czas było zajęte. Nikt nie powinien czegoś takiego oglądać. A przede wszystkim nie powinno się dopuszczać do tego, żeby te biedne ryby konały w takich koszmarnych męczarniach. Niestety, miałam problem z telefonem i nie mogłam zrobić zdjęcia - podsumowała nasza czytelniczka.
O komentarz do sprawy poprosiliśmy kierownika sklepu Społem przy ul. Redutowej. Chcieliśmy przytoczyć mu słowa naszej czytelniczki, ale jego reakcja była bardzo impulsywna. - Nie chcę nawet słuchać tych bzdur! - powiedział nam kierownik sklepu. - Wiem, jaki towar sprzedaję, i wszystko jest z nim w porządku. Wasi czytelnicy sami nie wiedzą, co do was pisać, więc wypisują głupoty - dodał, nie zgadzając się na publikację swojego nazwiska w tekście.
Pani Katarzyna, nasza czytelniczka ze Szczecina, wybrała się razem z mamą na świąteczne zakupy do galerii handlowej Atrium Molo. Panie poszły do sklepu Carrefour. - Ukazał nam się szokujący widok - powiedziała pani Katarzyna. - O brzeg plastikowego pojemnika, w którym pływały karpie, oparty został podbierak, w którym znajdowało się kilka ryb. Moja mama zwróciła uwagę pracownikowi działu rybnego, że karpie powinny być chyba cały czas zanurzone w wodzie - relacjonowała nasza czytelniczka.
Na uwagę mamy pani Katarzyny pracownik Carrefoura miał odpowiedzieć, że "karp jest rybą, która może czerpać tlen z powietrza i wszystko jest w porządku". Tłumaczył się też, że ryby wyjął tylko na chwilę, w celu sprzedaży ich klientowi. Jednak według pani Katarzyny karpie wisiały w podbieraku dużo dłużej, niż wymagało tego przygotowanie ich do sprzedaży.
- Pracownik dyskutował z nami, zamiast zanurzyć karpie w wodzie. Dopiero kiedy zrobiłam zdjęcie telefonem, schował podbierak z karpiami do pojemnika - powiedziała nasza czytelniczka. - Jego kolega ze stoiska obok powiedział nam, że sklep jest pod stałą kontrolą weterynaryjną i wszystko jest w porządku - dodała.
O zabranie stanowiska ws. sytuacji opisanej przez panią Katarzynę poprosiliśmy biuro prasowe firmy Carrefour. "Nasza firma przestrzega ostatnich wytycznych Głównego Lekarza Weterynarii w sprawie postępowania z żywymi rybami (...). Zgodnie z nimi Carrefour dokłada wszelkich starań, aby stoiska do sprzedaży karpi były odpowiednio przygotowane do przechowywania i sprzedaży ryb żywych, jak również do dokonywania ich humanitarnego uboju" - poinformowało nas biuro prasowe w swym oświadczeniu.
W dalszych słowach pisma możemy przeczytać: "W przypadku opisanej przez Państwa sytuacji, klientka była świadkiem przygotowania ryb do sprzedaży. W chwili umieszczenia karpi w podbieraku, ryby do naturalnej wymiany gazowej wykorzystują powierzchnię skóry. Gwarantujemy, że nie ma możliwości, aby ryby były przetrzymywane w podbieraku".
Z oświadczenia Carrefoura dowiedzieliśmy się też, że "zgodnie z wytycznymi Głównego Lekarza Weterynarii (...), w przypadku sprzedaży żywego karpia dozwolony jest transport ryby bez wody" bowiem "przy zapewnieniu odpowiednich warunków karpie wykorzystują do naturalnej wymiany gazowej powierzchnię skóry". Klienci Carrefoura "mają możliwość zakupu żywego karpia w dwóch wariantach - w specjalnej torbie umożliwiającej transport ryby bez wody, wyposażonej we wkładkę udostępniającą dopływ powietrza na całej powierzchni ciała ryby lub w torbie do transportu z wodą (koszt obu toreb jest taki sam - przyp. red.). Proponowane formy opakowań są zgodne z wytycznymi Głównego Lekarza Weterynarii co do transportu żywych ryb".
"W przypadku transportu żywych ryb bez wody, czas przenoszenia nie może być dłuższy niż 1 godz. 40 minut przy temperaturze powietrza do 5 st. Celsjusza, zaś przy temperaturze powyżej 10 st. Celsjusza dłuższy niż 20 minut" - czytamy pod koniec oświadczenia.
O to, czy karp faktycznie może oddychać poza wodą, zapytaliśmy dr. inż. Bogusława Pawlikowskiego z Morskiego Instytutu Rybackiego. - Karp może oddychać powietrzem atmosferycznym w bardzo ograniczonym zakresie. Okres, w którym przebywa poza wodą, powinien być jak najkrótszy. Niedopuszczalne jest trzymanie karpi w podbieraku poza zbiornikiem z wodą w markecie - powiedział doktor.
- W zasadzie każda ryba umie korzystać z powietrza atmosferycznego w sytuacji stresowej, ale bardzo ją to męczy. Karp jest rybą wyjątkową, podobnie jak węgorz, umie się dostosować do bardzo trudnych warunków. Jednak trzymanie karpia poza zbiornikiem z wodą powoduje u niego męczarnię - rozwinął myśl Pawlikowski.
Doktor dodał, że każdy sklep, który sprzedaje żywe karpie, powinien im zapewnić jak najlepsze warunki. - Pracownik szczecińskiego Carrefoura, gdyby zarzucić mu niewłaściwe obchodzenie się z karpiami, będzie się zapewne tłumaczył, że ryby były poza wodą "tylko pięć minut". Ale w tym przypadku zdecydowanie coś jest nie tak.
- Ryby powinny mieć namiastkę swojego naturalnego środowiska; każdy pojemnik, w którym pływają karpie, powinien być zaopatrzony w bełkotkę - urządzenie do napowietrzania wody. Układ oddechowy karpia jest przystosowany do pobierania tlenu z wody. Ta ryba w ogóle nie musi czerpać tlenu z powietrza, wychylając głowę nad powierzchnię zbiornika. Karp wyciągnięty ze swojego środowiska stopniowo się dusi - powiedział doktor.
- Przed świętami Bożego Narodzenia obserwuję w sklepach sytuacje, w których ludzie są często nieświadomi tego, jak okrutnie postępują wobec naszych "braci mniejszych". Zabójstwem można nazwać transport karpi ze sklepu do domu w zamkniętych foliowych woreczkach bez wody, jeszcze jakiś czas temu powszechnie obserwowany przed świętami, a który zdarza się i teraz.
- I to wszystko w imię polskiej tradycji. Tak naprawdę karp przed zabiciem powinien być oszołamiany przez specjalistów i sprzedawany w postaci filetów. Ja nie kupuję żywych karpi i staram się propagować takie postępowanie wśród ludzi - dodał na koniec dr Pawlikowski.
Chcesz na bieżąco dowiadywać się o najnowszych wydarzeniach? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE! Tutaj znajdziesz wersję na telefony z Androidem >>> A tutaj wersję na Windows Phone >>>