- Nie, to jest ważne. To jest metoda PiS-owska: w jednym zdaniu prezes Kaczyński potrafi powiedzieć, że nigdy tak źle Rzeczpospolita nie stała, a potem z tej samej Rzeczpospolitej wyczarować bilion złotych - odpowiedział Hofmanowi Nałęcz.
Drugą wpadkę rzecznik PiS zaliczył w czasie dyskusji o Lechu Wałęsie, który zażądał wycofania ze sprzedaży książki "Człowiek z teczki" Sławomira Cenckiewicza. Prof. Nałęcz uznał żądanie b. prezydenta za zasadne. - To jest tak, jakby o Piłsudskim pisać tylko, że był agentem japońskim i austriackim, a nie było 1920 roku, jakby nie było odrodzenia Polski - stwierdził w Radiu ZET. Hofman odparł, że "różnica między Piłsudskim a Wałęsą jest duża, bo Wałęsa dąży do tego, żeby w ogóle nie mówić o agenturalnej przeszłości". - Cenzura, zdjęcie książki jest nieskuteczne. Ta książka znika, to jest niezła książka - krytykował Hofman.
- Ja pana bardzo lubię, ale umówmy się, niech pan nie wraca do II Rzeczypospolitej - powiedział wtedy Tomasz Nałęcz i przypomniał, w jaki sposób Piłsudski radził sobie ze sprawą swoich akt szpiegowskich. - Wszystkie papiery komendy lwowskiej i krakowskiej zostały przez piłsudczyków wyczyszczone do ostatniego papierka. Wiemy o tym, bo ocalały austriackie archiwa. A generał Zaburski stracił życie najprawdopodobniej dlatego, że miał prywatną dokumentację tych kontaktów. Więc to, jak Piłsudski pozwalał o tym mówić, no na litość boską... - mówił Nałęcz.
Za trzecim razem Nałęcz pochwalił Hofmana, który posłużył się sformułowaniem "jak Zagłoba obiecywał Niderlandy". - Pozytywnie mnie pan zaskoczył. Większość posłów przypisuje Zagłobie idiotyzm, że oferował szwedzkiemu królowi Inflanty, co byłoby krańcową zdradą, bo Inflanty były częścią Rzeczypospolitej. To były oczywiście Niderlandy, ale jest pan w mniejszości poselskiej - mówił profesor.
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE! Tutaj znajdziesz wersję na telefony z Androidem >>> A tutaj wersję na Windows Phone >>>