Sprawdzono głównie biura posłów, którzy są w Sejmie pierwszą kadencję. Ze 141 biur wątpliwości wzbudziły dokumenty 70 posłów. Jak wylicza gazeta politykom zarzucono opieszałość w przesyłaniu dokumentacji pracowniczej, błędy w umowach i włączanie do sprawozdania wydatków niedozwolonych.
Nie wiadomo jednak, o jakie wydatki chodzi. Kancelaria Sejmu podaje, że kwoty stały się teraz wydatkami prywatnymi posłów. Muszą zapłacić z własnej kieszeni i kancelaria twierdzi, że nie jest uprawniona do ich opisywania.
Dziennik przypomina posła Stanisława Łyżwińskiego, który kiedyś przedstawił faktury m.in. na zakup ziemniaków za 3 tys. zł.
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE! Tutaj znajdziesz wersję na telefony z Androidem >>> A tutaj wersję na Windows Phone >>>