Monika F. była szefową Wydziału Zamówień Publicznych MSZ do 19 listopada. Wtedy zatrzymało ją CBA. Urzędniczka została oskarżona o pomoc w ustawieniu wartego 34 mln zł przetargu na obsługę polskiej prezydencji. Przetarg wygrało konsorcjum firm EasyLog, CAM Media i IT.expert, z którym powiązany był Janusz J., prywatnie partner urzędniczki. Dwa dni po zatrzymaniu Monika F. trafiła do aresztu. Sąd zarzucił jej, że "weszła w porozumienie z Januszem J., ujawniając mu istotne informacje, w tym kwotę przeznaczoną na realizację zamówienia".
Jacek Dubois, adwokat urzędniczki, złożył zażalenie na areszt. Wskazuje, że wartość zamówienia nie była wcale tajemnicą. Wydatki na na zadania związane z obsługą prezydencji były przedmiotem debaty w Sejmie, a kwota 34 mln zł znalazła się w ustawie budżetowej. Monice F. postawiono jednak także trudniejszy do odparcia zarzut udziału w "zmowie przetargowej". Śledczy podejrzewają, że konkurujące z konsorcjum spółki pozorowały udział w przetargu. W zamian konsorcjum miało oferować im pracę przy zleceniach. Adwokat Moniki F. wskazuje, że choć urzędniczka znała osoby uczestniczące w fikcyjnym przetargu, to nie ma dowodów, że działała z nimi w porozumieniu.
Dubois twierdzi, że aresztowanie Moniki F. było bezpodstawne. Sugeruje, że tak surowy środek ma skłonić zatrzymaną do przyznania się - Obrońca może opowiadać różne rzeczy, takie jego prawo. Nie będę tego komentował. Prokurator prowadzący przyjął taką kwalifikację czynu, a sąd I instancji, który zgodził się na areszt, podzielił ją - mówi Waldemar Tyl, wiceszef prokuratury apelacyjnej. Nie wiadomo, czy śledczy planują zarzucić Monice F., że zdradziła także inne dane o przetargu.
Cały tekst w "Gazecie Wyborczej" >>>
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE! Tutaj znajdziesz wersję na telefony z Androidem >>> A tutaj wersję na Windows Phone >>>