Znany jako agent Tomek poseł PiS Tomasz Kaczmarek został wczoraj zawieszony w prawach członka klubu Prawa i Sprawiedliwości. Decyzję w tej sprawie podjął szef klubu PiS Mariusz Błaszczak po publikacji tygodnika "Wprost". - Za trzy sekundy wstanę i cię naje**ę. Jedź do domu, bo ja się napier*****em i mówię ci to szczerze: za trzy sekundy wstanę i cię naje**ę. Spier***aj - tak według nagrań, do których dotarł "Wprost", poseł PiS Tomasz Kaczmarek zwracał się do męża swojej obecnej narzeczonej na imieninach koleżanki z partii. Słynny agent Tomek tłumaczył tygodnikowi, że musiał "stanowczo zareagować", bo mężczyzna nie był zaproszony.
Jak podaje "Newsweek" postępowanie w sprawie taśm wszczął rzecznik dyscypliny w klubie PiS Marek Suski. Ale wydaje się sprawę bagatelizować. - Zrobiłem to na wniosek przewodniczącego klubu Mariusza Błaszczaka. Obecnie badam sprawę i wolałbym niczego nie przesądzać, ale nie wydaje mi się, by zachowanie posła Kaczmarka podpadało pod groźby karalne. Wygląda mi to raczej na gadanie po pijanemu, a cała sprawa to tylko pretekst do przykrycia prawdziwych afer, za które odpowiada Platforma - twierdzi w rozmowie z tygodnikiem Suski.
Ale według innych rozmówców tygodnika "prezes ma już dość afer obyczajowych". - Poważnie rozważa wyrzucenie Kaczmarka z klubu. Dlaczego nie zrobiono tego od razu? To nie takie proste. Kaczmarek jest człowiekiem Mariusza Kamińskiego, wiceprezesa PiS. Sprawa jest delikatna, stosowne decyzje zostaną podjęte już w nowym roku - mówi.
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE! Tutaj znajdziesz wersję na telefony z Androidem >>> A tutaj wersję na Windows Phone >>>