Agent Tomek do męża swojej narzeczonej: "Ja ci krzesłem przyje**ę zaraz tak, że spadniesz"

- Za trzy sekundy wstanę i cię naje**ę. Jedź do domu, bo ja się napier*****em i mówię ci to szczerze: za trzy sekundy wstanę i cię naje**ę. Spier***aj - tak według nagrań, do których dotarł "Wprost", poseł PiS Tomasz Kaczmarek zwracał się do męża swojej obecnej narzeczonej na imieninach koleżanki z partii. Słynny agent Tomek tłumaczył tygodnikowi, że musiał "stanowczo zareagować", bo mężczyzna nie był zaproszony.

Groźby i straszenie kolegami z dawnych służb to metody, które poseł Kaczmarek stosował nie tylko jako agent CBA - odnotowuje "Wprost", który w swoim jutrzejszym wydaniu opisze kolejne ekscesy agenta Tomka i ujawni nagrania, na których ten grozi mężowi swojej narzeczonej, Katarzyny Sztylc. Nagrania trafiły do Sądu Okręgowego w Olsztynie, w którym toczy się rozprawa rozwodowa państwa Sztylców. O obecnej partnerce polityka zrobiło się głośno, gdy poseł rozbił należące do niej luksusowe porsche.

Kaczmarek: "Nie wchodzę w relacje typu love me tender"

Tygodnik opisuje spotkania Kaczmarka z Arkadiuszem Sztylcem, który podejrzewał byłego agenta CBA o romans ze swoją żoną. Do rozmów doszło w Olsztynie w czerwcu tego roku. Pod koniec jednej z nich poseł PiS zaczął grozić Sztylcowi, ostrzegając go, by "nie zrobił jakiejś głupoty", bo on i jego przyjaciele nie są "grzecznymi chłopcami". O swojej obecnej narzeczonej polityk powiedział, że ma "dryg polityczny", a on sam nie lubi "wchodzić w relacje typu love me tender, love me sweet, kochanie i tak dalej".

Podczas kolejnej rozmowy, która miała miejsce następnego dnia podczas przyjęcia imieninowego posłanki PiS Iwony Arent - która przyjaźni się ze Sztylcami - Kaczmarek znów groził mężczyźnie: - Za trzy sekundy wstanę i cię naje**ę. Jedź do domu, bo ja się napier*****em i mówię ci to szczerze: za trzy sekundy wstanę i cię naje**ę. Spier***aj.

Agent Tomek: To nie były realne groźby

W rozmowie z "Wprost" agent Tomek tłumaczył, że jego wypowiedzi "nie miały charakteru realnej groźby", ale ich ton był uzasadniony, bo Arkadiusz Sztylc nie był zaproszony i "naprzykrzał się jednej z uczestniczek spotkania".

Posłanka Arent z kolei, pytana o zajście na swojej imprezie, mówi "Wprost": - Nic o tym nie wiem, nie pamiętam takiego zdarzenia. To jest moja prywatna sprawa, czy ja robię imieniny, czy nie robię. Nie pamiętam, żeby ktokolwiek komukolwiek groził, czy w Warszawie, czy w Olsztynie, czy w Sejmie, czy w domu prywatnym.

Arkadiusz Sztylc nie chciał rozmawiać z tygodnikiem, tłumacząc, że chce wreszcie o tym wszystkim zapomnieć.

Więcej w najnowszym "Wprost" >>

Chcesz na bieżąco dowiadywać się o najnowszych wydarzeniach? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE! Tutaj znajdziesz wersję na telefony z Androidem >>> A tutaj wersję na Windows Phone >>>

Więcej o: