Rublowka. To tam rosyjscy milionerzy grają o władzę, pozycję i wpływy na Kremlu [FRAGMENTY KSIĄŻKI]

"Każda metropolia na Ziemi ma swoje dzielnice albo przedmieścia milionerów. Pod Moskwą taki park narodowy milionerów nazywa się Rublowka. (...) Rublowska Gra (...) nie toczy się o status społeczny. Chodzi w niej wyłącznie o udział: albo jesteś w Grze, albo cię nie ma. Najważniejsze jest, by nie dać się z niej wykluczyć". Tak o podmoskiewskiej enklawie bogactwa, władzy i walki o wpływy pisze Walerij Paniuszkin. Agora wydała właśnie jego książkę "Rublowka". Prezentujemy jej fragmenty.

Książka Walerija Paniuszkina "Rublowka" ukazała się w serii "Reporterzy Dużego Formatu" . W wersji elektronicznej można ją kupić >>> w Publio.pl i na www.kulturalnysklep.pl .

Narodowy park milionerów

"Każda metropolia na Ziemi ma swoje dzielnice albo przedmieścia milionerów. Beverly Hills w Los Angeles, Ascot w Londynie, w Paryżu Neuilly-sur-Seine, w Berlinie Grunewald.

Piękne, duże wille, zadbane ogrody, drogie samochody, zero imigrantów, wytworne towarzystwo i dyżurny zestaw legend o wytwornym życiu wytwornego towarzystwa, które przewodnik opowiada wycieczkom prowincjuszy rozpłaszczających nosy na szybach autobusów i wlepiających oczy w wille bogaczy. Właścicieli tych domów od uczestników wycieczki dzieli przepaść. Finansowa.

Pod Moskwą taki park narodowy milionerów nazywa się Rublowka. A żeby być precyzyjnym: szosa Rublowo-Uspieńska, wzdłuż której znajdują się osiedla dla ryb grubych i grubszych, wśród nich najbardziej luksusowe: Barwicha i Żukowka".

Uzależnieni od Gry "Rublowka"

Mercedesy, maybachy, bentleye - wszystkie tulą się do pobocza, wszystkie zamierają jak wystraszone chrząszcze, jakby nas tu wcale nie było. Stoimy cicho, nie otwieramy okien, nie wychodzimy z samochodów, nie naciskamy klaksonów. Wszystko dlatego, że za czterdzieści minut przemknie obok nas konwój Pierwszej Osoby. (...). Stoimy więc cicho w swoich samochodach klasy luks, bo nie ma wśród nas idiotów, którzy chcieliby sprawdzić, co by się stało, gdyby tak na przykład wyjechać teraz na drogę albo, nie daj Boże, zatrąbić klaksonem. Stoimy. I będziemy tak stać jeszcze ze czterdzieści minut.

Obcokrajowcy, którzy po raz pierwszy znaleźli się na Rublowce, nie mogą pojąć: dlaczego z powodu przejazdu prezydenta albo premiera trzeba zatrzymać ruch na całe czterdzieści minut? Dlaczego nie na pięć? Ale my, uzależnieni od gry "Rublowka" - tak jak dzieciaki wciągnięte na amen do świata gier typu "Warcraft", "Morrowind" czy "Oblivion" - wszystko doskonale rozumiemy.

Nikt nie powie wprost, o co toczy się gra na Rublowce

"Rublowska Gra (...) nie toczy się o status społeczny. Chodzi w niej wyłącznie o udział: albo jesteś w Grze, albo cię nie ma. Najważniejsze jest, by nie dać się z niej wykluczyć. (...) Nikt z mieszkańców nie powie wam wprost, jaki jest cel Gry, zatytułowanej "Rublowka". Zresztą rzadko który tubylec świadomie formułuje swoje życiowe cele. Tak jest bezpieczniej. Bo jeśli jakiś postronny pojmie, do czego tak naprawdę dążysz, będzie w stanie ci przeszkodzić. Lepiej więc o celach milczeć. Jeśli myślicie, że celem przeprowadzki do jednego z prestiżowych osiedli Rublowki jest spokojne życie blisko natury, jesteście w błędzie. Z tego punktu widzenia działania mieszkańców Rublowki sprawiają wrażenie kompletnie pozbawionych logiki. Na odwrót - celem jest właśnie życie niespokojne. (...)

Dlaczego w końcu kupuje tu dom "zwyczajny" mieszkaniec Rublowki? (...) Wie też, że będzie płacił za wszystko trzy razy drożej niż poza granicami Rublowki: za filiżankę herbaty w restauracji Przystań, za Luxury Village, za światło, za gaz, za wodę (a i tak ilekolwiek by za nią płacił, zdarzać się będą przerwy w dostawie). Zdaje sobie sprawę, że do miasta, żeby załatwić najprostsze sprawy, będzie jechał bite dwie godziny. Wie również, że sąsiedzi albo powycinają sosny, albo postawią siedmiometrowej wysokości płoty, zasłaniając mu cały boży świat. (...) Ale nasz bohater mimo to kupuje dom na Rublowce. A kto nie ma pieniędzy na dom, i tak ciągnie na Rublowkę, choć na jeden wieczór, choć na kilka dni. Pozwolę sobie zasugerować, że nie po to, by się wyciszyć. Wręcz przeciwnie: żeby znaleźć się w sytuacji ostrej selekcji, konkurencyjnej walki wszystkich ze wszystkimi. Albo go to zabije, albo wzmocni.

"Dlaczego ci nowi ruscy bogacze tak się w Europie popisują?"

Jednym z pierwszych ludzi na Rublowce, którzy zaczęli demonstracyjnie żyć na europejską modłę, był sąsiad Grigorija w Łajkowie, producent wódki, handlarz drogimi alkoholami oraz bankier Rustam Tariko. Rustamowi jako jednemu z pierwszych na Rublowce przyszło do głowy, że sposób życia (rublowskie słówko "lajfstajl") - jeśli się z nim odpowiednio obnosimy - może stać się taką samą relikwią jak dom, samochód czy kremlowska przepustka. Tak, lajfstajl może dodać człowiekowi mocy. Więc Rustam zaczął dbać o osobisty PR, kreował swój imidż nie dla osiągnięcia jakiegoś konkretnego celu, ale dla poprawienia swojej pozycji w Grze. (...) "...świetnie rozumiał, że sensem całej tej imprezy (...) była Gra, rozszerzenie terytorium Gry, w którą grał w Moskwie, na Rublowce. Stać się "swoim" w Europie czy Ameryce jest rzeczą praktycznie niemożliwą. Czy tak, czy siak będziesz tylko bogatym Rosjaninem, czymś w rodzaju Pinokia, za którym wiecznie uganiają się Lisica Alicja i Kot Bazyli.

Ale w domu, na Rublowce, możesz znacznie się wzmocnić, jeśli znacząca liczba graczy uwierzy w twoją europejskość. W to, że tam, w Europie czy Ameryce, masz dom, konto w banku, klub piłkarski, hotel, muzeum, restaurację albo prowadzisz tam prawdziwie "morski styl życia" objawiający się wyścigami motorówek.

Europejczycy się dziwią: dlaczego ci nowi ruscy bogacze tak się w Europie popisują? Odpowiedź jest prosta: chcą, by ich europejskie życie zostało zauważone. Do tego zauważone z daleka, z Rublowki, gdzie rozgrywa się porywająca Gra, która ich również porwała.

Noc na Rublowce. "Nie czekaj, idź spać, spóźnię się"

Nadchodzi noc. A nocą jedziecie Rublowką na spotkanie waszej śmierci, która - bum-bum muzyka, cha-cha-cha blondynka - mknie sportowym autem z nakokainizowanymi nozdrzami. Macie jednak przepustkę, możecie dostać się za zamkniętą na głucho bramę elitarnego osiedla. Tam zorientujecie się, że Rublowka wcale nie jest tak przytulnym i przyjaznym miejscem, jak wydawałoby się w świetle dnia.

Po pierwsze - nocą spuszczane są psy. Ciemnymi alejami elitarnych osiedli idą z psami na smyczach albo z psami przy nodze (te drugie są lepiej wyszkolone i groźniejsze) uzbrojeni ochroniarze. Chodzą parami, oczekują napaści, i nie dam głowy, jak by postąpili, gdybyście postanowili nagle przespacerować się nocą po własnym osiedlu. Tak, nawet jeśli jesteście jego mieszkańcami.

Po drugie - ochroniarze wychodzą z domów. Nie ze wszystkich, ale z tych dużych i mrocznych - wychodzą. Te milczące cienie stoją przy bramach aż do wschodu słońca, opierając ręce na karabinie, który wisi na ich szyi i na wszelki wypadek pozostaje odbezpieczony.

Po trzecie - dzieci odchodzą. Dorośli synowie i córki dzwonią (w najlepszym wypadku, mogą też nie zadzwonić) i informują, że nie chcą dłużej mieszkać w tym rodzicielskim Elsynorze i spotykać w nim skorumpowanych przyjaciół taty. Nawet jeśli tata nie jest wcale skorumpowany, jest za to na przykład producentem Aleksandrem Rodnianskim, mądralą i filmowym erudytą.

Po czwarte - zapalają się pojedyncze okna w salonach, w których rozczarowane rublowskim szczęściem kobiety czekają na rozczarowanych tymi kobietami mężczyzn. Czasami pod te bezsenne domy podjeżdżają kurierzy i przywożą liściki w firmowej kopercie Barvihka Luxury Hotel: "Nie czekaj, idź spać, spóźnię się". Koperta odzywa się perfumami. Głupia rublowska żona rozumie, że mąż zdradza ją w Barwisze z jakąś suką, więc przygotowuje się, żeby urządzić skandal. Ale nie jest w stanie przygotować się na to, że zostanie wystawiona za drzwi.

Mądra rublowska żona rozumie zaś, że skoro mąż zdradza ją w Barwisze, to musi położyć się spać i rankiem wyjść mu na spotkanie świeża i uśmiechnięta, pokazując tym samym, że można ją zdradzać. W tym samym czasie na wszelki wypadek przygotowuje się do wystawienia na ulicę, czyli wkłada pierścionki z brylantami do puderniczki, bo przecież nie będzie jej zabierał puderniczki. Ale cenne prezenty, które jej podarował w trakcie tak zwanego wspólnego szczęścia, odbierze.

Seks, kłamstwa...

Znakomita dziennikarka Ksienija Sokołowa pewnego razu napisała cały esej, w którym otwarcie i gniewnie opowiedziała o swoich romantycznych przygodach z urzędnikami. (Taki prezent! Bo skąd inaczej bym wiedział!) Ksienija przekonuje w swoim tekście, że seks na Rublowce jest żałosny z powodu zawyżonych oczekiwań. Każdy urzędnik (a my dodajmy - każdy zaawansowany rublowski gracz) czuje się Batmanem, superbohaterem. Pieniądze i władza mieszają rublowskiemu mężczyźnie w głowie i biedaczynie wydaje się, że również seks, który uprawia, powinien być luksusowy jak samochód, którym jeździ, jak zegarek, który nosi, i jak wino, które pije.

Mężczyzna na Rublowce uważa się za godnego niebywałych przeżyć seksualnych i - zdolnego do nich. Tymczasem kobieta nastawiona jest na coś kompletnie innego. Wiążąc swoje życie (a niechby i na jedną noc) z bogaczem, a tym bardziej urzędnikiem, kobieta robi cyniczne ustępstwo. Rezygnuje ze swoich dziewczęcych marzeń o księciu na białym koniu, a nawet zwykłego fizycznego pociągu do trenera w klubie fitness. Nastawia się na spokojne, ale za to nadzwyczaj komfortowe życie w rublowskim domu z mężem, który nie będzie jej kochał, byleby tylko zachowywał się przyzwoicie, nie był nosicielem chorób wenerycznych i płacił w przypadku rozstania (niemałe) alimenty. Nastawia się na to i dlatego im spokojniejszy będzie seks, tym lepiej. Tak myśli ona. Ale jej kochanek to Batman. Zgniata partnerkę w objęciach, ryczy z rozkoszy, wydziera się jak głupi i chce wypróbować wszystkie znane pozycje "Kamasutry" plus wszystko, co kiedykolwiek zobaczył w filmach pornograficznych.

...i kasety wideo

Żałosny szczegół polega na tym, że aktorzy porno uprawiają seks nie tak, jak to jest wygodne dla ludzi, tylko tak, jak jest to wygodne dla operatora. Pracują pod kamerę. Więc nasz Batman również uprawia seks tak, jakby filmowała go kamera. Nawiasem mówiąc, w wielu przypadkach kamera go rzeczywiście nagrywa, a nagranie miłosnych osiągnięć Batmana zostaje włożone na półkę w jakimś archiwum państwowych albo prywatnych służb specjalnych, żeby - gdy przyjdzie czas - nagranie to korzystnie sprzedać.

Ale wracając do naszego pogrążonego w zabawie Batmana, rzadko kiedy zdaje on sobie sprawę, że stał się niewolnikiem. Niewolnikiem Wielkiej Gry. Pieniądze go zniszczyły. Już nawet seksu nie może uprawiać tak po prostu, dla przyjemności. Nawet seks staje się elementem Gry. Ci, którzy to w końcu rozumieją, przechodzą na ostatni, najwyższy poziom Gry. Nie wychodzą z niej (bo z Gry się żywym nie wychodzi), ale czekają z wdzięcznością na dzień, gdy Gra ich przeżuje i wypluje. Starają się wtedy uratować cokolwiek. Choćby kochanych i bliskich, którzy towarzyszyli im już wtedy, gdy zdolność do miłości i bliskości nie była u nich w zaniku.

***

Książka Walerija Paniuszkina "Rublowka" ukazała się nakładem wydawnictwa AGORA w serii "Reporterzy Dużego Formatu". W wersji elektronicznej można ją kupić >>> w Publio.pl i na www.kulturalnysklep.pl .

Walerij Paniuszkin (ur. w 1969 w Leningradzie) - absolwent Państwowego Instytutu Sztuki Teatralnej w Moskwie. Pracował jako korespondent specjalny rosyjskiego dziennika "Kommiersant" i prowadzi swoją rubrykę na portalu Gazeta.ru. Rubryka ta przyniosła Paniuszkinowi w 2005 roku nagrodę - Złote Pióro Rosji. Jest autorem bestsellera "Michaił Chodorkowski. Więzień ciszy" (2005, wyd. polskie 2006) oraz współautorem książki "Gazprom: rosyjska broń" (2008, razem z Michaiłem Zygarem). Obie książki przetłumaczono m.in. na niemiecki, francuski, holenderski, słowacki, węgierski, ukraiński, litewski, bułgarski, rumuński, estoński, chorwacki i wietnamski.

Więcej o: