"Projekt zmian w OFE jest niekonstytucyjny" - prawnicy i ekonomiści chcą go zablokować

- Reforma została przygotowana tak, aby chronić zarówno finanse publiczne, jak i rynki kapitałowe - przekonują przedstawiciele rządu. - Projekt jest niekonstytucyjny, dlatego że oznacza nacjonalizację obligacji w portfelach OFE i nacjonalizację akcji - protestują prawnicy i ekonomiści, którzy zapowiadają jego zablokowanie. Gdyby Trybunał Konstytucyjny orzekł niekonstytucyjność zmian w OFE, rząd musiałby się pożegnać w najbliższych latach z sumą 65,5 mld zł.

Sejm przyjął dziś przygotowany przez resorty finansów i pracy projekt, który przewiduje, że od 1 kwietnia 2014 roku przyszli emeryci będą mogli wybierać, czy chcą, by część składki emerytalnej - 2,92 procent pensji - nadal trafiało do OFE, czy też do ZUS-u na specjalne subkonto.

Rząd ścigał się z czasem. Na 13 grudnia Ministerstwo Finansów planuje przyjęcie budżetu na 2014 rok przez Sejm. A projekt skonstruowano z założeniem, że zmiany w OFE wejdą w życie. Jeżeli reforma OFE by upadła, to wówczas plan awaryjny w postaci podniesienia podatków nie będzie możliwy, bo zabraknie czasu. Jeśli ekipie Donalda Tuska nie uda się sięgnąć po pieniądze przyszłych emerytów, bardzo prawdopodobne będą wcześniejsze wybory.

Zbiorowy pozew przeciwko ustawodawcy

Prawnicy z międzynarodowej kancelarii Dentons postanowili złożyć pozew zbiorowy przeciwko ustawodawcy, jeśli Sejm uchwali rządowy projekt zmian w OFE. - Na razie zawezwaliśmy rząd do ugody - mówi Money.pl partner kancelarii Wojciech Kozłowski. Chce, aby rząd wycofał się z pomysłu dotyczącego przeniesienia do ZUS środków zgromadzonych w OFE.

W momencie kiedy składki trafiły z ZUS do OFE i były zarządzane na podstawie umowy między towarzystwami a przyszłymi emerytami i za te środki kupiono obligacje, to to jest prywatny majątek, a nie publiczny, i nie ma o czym dyskutować. Ma taki sam charakter jak lokata w banku - tłumaczy mecenas. - Wniosek to wyłącznie nasza inicjatywa i nie jest związana ani z działalnością kancelarii, ani z żadną ze stron sporu, na przykład towarzystwa emerytalnego - dodaje Kozłowski.

Zawezwanie do próby ugodowej zostało już przez nich złożone do Sądu Rejonowego Warszawa-Śródmieście. Prawnicy zapowiadają, że dzień po tym, jak nowelizacja zostanie opublikowana w Dzienniku Ustaw, złożą pozew zbiorowy - tym razem do Sądu Okręgowego w Warszawie. Liczą na to, że do pozwu dołączą inni składkowicze.

cccc Fot. cc

Na możliwość zaskarżenia ustawy do Trybunału Konstytucyjnego wskazuje konstytucjonalista prof. Piotr Winczorek, członek TK. - Jest prawdopodobne, że badając nowelę, sędziowie skontrolują także to, czy przy jej uchwalaniu dochowano zasad należytej legislacji - argumentuje. Co prawda w tym przypadku nie można mówić o sztywno określonych terminach, jednak - jak podkreśla profesor - Trybunał bada zarówno treść ustawy, jak i kompetencję organu go wydającego oraz dochowanie trybu wymaganego do jego wydania. - Cztery dni na przyjęcie tak znaczących dla Polaków zmian to zdecydowanie za mało i z tego punktu widzenia wygląda to fatalnie - ocenia.

To wywróci budżet do góry nogami

Jak wskazuje, gdyby TK podważył tryb przyjęcia ustawy, a orzeczenie wydano by szybko, to w całości trafiłaby ona do kosza. - Wystarczy, że ktoś, kto jest upoważniony, zaskarży tryb procedowania ustawy - zaznacza. To z kolei wywróciłoby do góry nogami przyszłoroczny budżet.

W przypadku zakwestionowania niektórych tylko zapisów sędziowie jego zdaniem daliby czas na ich zmianę. - Rząd dostałby wtedy powiedzmy rok, a nawet może dwa na naprawę, ale i tak ustawa obowiązywałaby przez ten okres w uchwalonej formie. Obowiązuje w tym czasie zasada domniemania konstytucyjności - tłumaczy. Oznacza to, że przyszłoroczny budżet nie byłby zagrożony.

Ustawa zacznie obowiązywać od 31 stycznia i tylko w przyszłym roku budżet zyska 20,2 mld zł. To suma tego, ile na zmianie zyska ZUS, a dokładniej o ile mniejszy będzie deficyt Funduszu Ubezpieczeń Społecznych oraz spadku kosztów obsługi długu skarbu państwa. Innymi słowy, o tyle mniejsze będą wydatki z kasy państwa. W kolejnych latach te kwoty mają być niższe, ale też znaczące. W ciągu czterech najbliższych lat będzie to w sumie 65,5 mld zł.

Według szacunków autorów projektu państwowy dług publiczny (liczony według metodologii krajowej) w 2014 roku obniży się o 145,4 mld zł (8,4 proc. PKB), a dług sektora instytucji rządowych i samorządowych (sektor general government według metodologii UE) o około 158,2 mld zł (9,2 proc. PKB) w stosunku do stanu, w którym nie występowałyby efekty związane ze zmianami w systemie emerytalnym - napisano w ocenie skutków regulacji.

Projekt pochodzi z serwisu money.pl >>

Więcej o: