W Niemczech wraca dyskusja nad delegalizacją neonazistowskiej partii NPD. - Ta debata pewnie nie miałaby dzisiaj miejsca, gdyby nie narodowo-socjalistyczne podziemie i grupa terrorystyczna, która jest podejrzana o morderstwa emigrantów. To wydarzyło się za wiedzą albo bez wiedzy niemieckich służb specjalnych, które powinny rozpracowywać to towarzystwo, a jak się okazało, zawiodły zupełnie na całej linii - mówił w TOK FM Bartosz Wieliński z "Gazety Wyborczej". Wieliński odniósł się tym samym do raportu specjalnej komisji Budestagu , który wystawia miażdżącą opinię niemieckim organom ścigania, i ich roli w sprawie neonazistowskiej bojówki NSU.
Dziennikarz "Gazety Wyborczej" stwierdził, że NPD "to jest po prostu banda złych ludzi, którzy bardzo by chcieli zdobyć w Niemczech władzę". - A pamiętajmy, że po wojnie jeszcze do lat 60. tacy właśnie nieprzyjemni panowie kojarzący się z III Rzeszą mieli w Niemczech coś do powiedzenia. Te wszystkie grupy ludzi, którzy mówili, że Hitler nie był zły, się utrzymywały i w takiej atmosferze powstało NPD, w latach 60. miały krótkie sukcesy i potem nagle zdechło - przypominał dziennikarz "Gazety Wyborczej".
- NPD funkcjonowało jako partia kanapowa w Niemczech i nagle się okazało, że jest nowe pole do wzięcia - byłe NRD. Kraj, w którym nic nie wyszło, tak jak miało wyjść, po zjednoczeniu. Zaczęło się bezrobocie, emigracja, zostali "looserzy" i emeryci. I oni znaleźli bardzo szybko wytłumaczenie, kto jest "winien" tej sytuacji w NRD. To są emigranci, winni są politycy Zachodu, zgniła republika federalna. Doszło do tego, że ci ludzie twierdzą, że poglądy - nie mogą powiedzieć wprost Hitlera - ale zastępcy Hitlera Rudolfa Hessa są zupełnie w porządku i by do nich powoli wracać - mówił Wieliński.
NPD osiągała i osiąga w dawnym NRD pewne ograniczone sukcesy. Jest w dwóch parlamentach lokalnych. Kiedy ktoś z nich przemawia, to reszta wychodzi. - Ale oni mają apetyt na więcej, koniecznie chcą wejść do Bundestagu - mówił Wieliński. Jak stwierdził, dylemat Niemiec polega na tym, czy taką partię można w ogóle tolerować. - Trzeba pamiętać, że NSDAP też kiedyś była partią kanapową, z której się wszyscy śmiali. Czy NPD może stać się czymś podobnym? Nie wiadomo. Więc lepiej dmuchać na zimne - mówił Wieliński.
Na początku wieku rząd Schroedera próbował partię zdelegalizować, ale wtedy się okazało, że w tej partii było tylu agentów kontrwywiadu, że sąd nie był w stanie dociec, czy partia wykonywała swoje polecenia, czy czasem przeginała tylko po to, żeby kontrwywiad mógł się wykazać, i to kontrwywiad nią sterował. I ten wniosek upadł - opowiadał. Sytuacja miała się poprawić, ale nie zamknęło to dyskusji w Niemczech. - Nie wiadomo, co lepsze - czy zdelegalizować tę bandę i mieć święty spokój za granicą. Nikt nie będzie mógł mówić, że Niemcy tolerują neonazistów. Czy mieć do czynienia po prostu z neonazistowskim podziemiem. Bo wiadomo, że ci zdeterminowani i zdeklarowani neonaziści nie wrócą na łono społeczeństwa - mówił dziennikarz "Gazety Wyborczej".