Film miał być sfinansowany bez wsparcia państwa. Sam reżyser filmu, Antoni Krauze, mówił, że pozyskanie dotacji będzie niemożliwe ze względu na kontrowersje, jakie od samego początku wzbudzała ta produkcja. Budżet filmu się jednak nie domknął i twórcy musieli się zwrócić o państwową pomoc.
- To będzie test, jak traktowany jest temat katastrofy w Smoleńsku - mówi Krauze w rozmowie z "Rz" . - Mamy inwestorów, ale nie zebraliśmy jeszcze wystarczających środków - wyjaśnia producent Maciej Pawlicki. Z informacji dziennika wynika, że Fundacja Smoleńsk 2010, powołana do wsparcia produkcji, zebrała na ten cel około 500 tys. zł. Resztę środków mieli dorzucić koproducenci.
Od czego zależy, czy film dostanie dotację? Najpierw wniosek musi przejść kwalifikację formalną. Później zajmie się nim komisja ekspercka Instytutu. W zeszłym roku o dofinansowanie rywalizowało 36 filmów fabularnych, dwa lata temu - 58. Do podziału będzie 20 mln zł. Szanse na uzyskanie pełnego finansowania ma niewiele produkcji.
Dziennik przypomina, że 6 mln zł otrzymały "Katyń" i "Wałęsa. Człowiek z nadziei" Andrzeja Wajdy. Taką sumę dostał też Jan Komasa na "Miasto '44" o powstaniu warszawskim. Najwięcej w historii (9 mln zł) uzyskał Jerzy Hoffman na ganiony przez krytyków obraz "1920. Bitwa Warszawska". Robert Gliński, który zasiada w jednej z komisji eksperckich, zapewnia, że o ocenie filmu decydują jedynie względy merytoryczne i jego scenariusz. - Ideologia nie ma tu nic do rzeczy - przekonuje.