Wczoraj TVP przeprosiła za jeden ze swoich materiałów. - Wszystkie osoby, które mogły poczuć się urażone fragmentem tego materiału poświęconym interwencji policji na rzecz kobiety zaatakowanej na dworcu Warszawa-Powiśle przez nieznanego sprawcę, przepraszamy - przyznała telewizja. - Rzecznik TVP nie przeprosił ofiary - komentowała Agnieszk Kublik z "Gazety Wyborczej", która jako pierwsza opisała budzący oburzenie materiał "Wiadomości".
Trzyminutowy materiał pokazano w poniedziałek. Nagrano na nim roztrzęsioną kobietę, która padła ofiarą napaści seksualnej. Szybko zaprotestowali widzowie, którzy podpisali się pod petycją do Rady Etyki Mediów.
Ta inicjatywa zbiegła się też z najnowszymi wynikami oglądalności serwisów informacyjnych. Z danych przesłanych w komunikacie przez stacje Zygmunta Solorza wynikało, że "Wydarzenia", czyli serwis informacyjny Polsatu, emitowany na trzech antenach jednocześnie, wyprzedziło "Wiadomości".
Ogólne spadki oglądalności od 2012 roku (dane Nielsen Audience Measurement za wirtualnemedia.pl) notują prawie wszystkie serwisy informacyjne. O głośnym materiale "Wiadomości" i spadającej oglądalności serwisu TVP rozmawiamy z Jackiem Rakowieckim, rzecznikiem TVP.
Jacek Rakowiecki, rzecznik TVP: Dane nie obrazują takiej tendencji. A ponadto sumując oglądalność w stacjach Polsatu, trzeba analogicznie dodać widzów "Wiadomości" z TVP Polonia.
Jeśli chodzi w ogóle o oglądalność to rzeczywiście spadła ona wszystkim serwisom informacyjnym. Powodem jest cyfryzacja. Kilka czy kilkanaście lat temu oferta naziemna TV była bardzo ograniczona, a dostęp do kablówek i platform cyfrowych miało relatywnie niewiele osób. Teraz stacji polskojęzycznych jest około 220, z czego dostępnych wszystkim Polakom są aż 22.
Nawet jeśli każda z tych stacji ma choćby 5 tys. widzów, to i tak uszczupla - bo łączny czas oglądania TV przez statystycznego widza nie zmienia się prawie od lat - widownię tym dużym. Tort jest taki sam, a stacji do jego podziału jest więcej. Cyfryzacja sprawiła, że nawet najmniej zamożni albo mieszkający w miejscach bez dostępu do kablówek i platform cyfrowych zyskali gigantyczną ofertę programową. Jest więc jasne, że ich czas oglądania największych telewizji, w tym TVP, częściowo przepłynął do innych stacji.
- To tendencja światowa, choć można gdybać, czy w Polsce są dodatkowe mechanizmy, które ten proces przyspieszają. Telewizja Polska, mimo że ma miażdżąco mniejsze zasilenie publiczne niż jakakolwiek inna stacja publiczna w Europie, nadal w porównaniu z nimi ma jeden z największych udziałów w rynku. Owszem, spada nam oglądalność, z grubsza w podobnym tempie jak Polsatowi i TVN, ale tworząc stacje tematyczne, odzyskujemy rynek.
- Analogowe nadawanie w pewnym stopniu "krzywdziło" Polsat i TVN, bo nie mieli oni pełnego pokrycia kraju i mniejszy zasięg niż TVP. Dla nich cyfryzacja była zjawiskiem korzystnym: uzyskali dostęp do nowych widzów. Nie znaczy to, iż nie doceniam polsatowskich "Wydarzeń", bo to dobrze robiony program. Konstatuję tylko, że nie sposób ustalić, na ile wzrost oglądalności w tym przypadku jest skutkiem świadomej decyzji widzów, a na ile - zwiększania dostępu.
- Nie przeprosiła za materiał jako taki, tylko za fakt, że ktoś poczuć mógł się nim urażony. Nie lekceważę tych osób, chcę jednak zwrócić uwagę, że protestuje ich tysiąc, a prawie cztery miliony innych - nie. Czy to miałoby znaczyć, że te 4 miliony to głupcy bez serca?
W dodatku z prostej analizy atakujących nas wpisów w portalu "GW" jasno wynika, że znaczna część krytyków inkryminowanego fragmentu materiału nie widziała na oczy. Wystarczyło im, że nas publicznie skrytykowano, żeby wyrazić swoją wobec TVP niechęć, oburzenie, a najczęściej - niestety - wyjątkowo agresywną nienawiść.
Dość trudno prowadzić spór z osobami, które nie widziały materiału, a uważają, że cała telewizja, albo tylko TVP, jest jednym wielkim szambem. Są to w dodatku jeszcze w większości osoby, które mówią, że "właśnie dlatego nie płacą abonamentu" (jak przypomnę aż 90 proc. Polaków). A więc i łamią prawo, i zmniejszając zasilenie publiczne TVP, zmuszają nas w efekcie do częściowej komercjalizacji oferty programowej. Tyle że ta wymuszona brakiem środków komercjalizacja akurat w najmniejszym stopniu dotyczy "Wiadomości", a już na pewno nie w tym, odsądzonym od czci i wiary, fragmencie jednego materiału.
Z analiz oglądalności wiemy, że pokazywanie przemocy wcale nie zwiększa oglądalności, natomiast zwiększają ją pozytywne emocje, więc naprawdę nikt w "Wiadomościach" nie myśli, że sceny brutalne w czymś "pomogą". Nie rozumiem też zarzutu, iż felieton telewizyjny pokazujący, jak wygląda nocne życie Warszawy i ciężka praca policji, jest "materiałem komercyjnym". Wręcz przeciwnie: to był materiał o ważnym problemie społecznym.
Nie mogę też opędzić się od myśli, że TVP traci też na tym, że jest jednym z niewielu polskich mediów, które potrafi przyznać się do błędu. Dziś bowiem przepraszanie "wyszło z mody" i wszyscy prawie idą w zaparte, że nigdy się nie mylą i nie popełniają błędów. W efekcie, kiedy my mówimy "przepraszam", nie z powodu kardynalnego błędu, ale po prostu szanując różną wrażliwość widzów, jesteśmy znów atakowani, jakbyśmy przyznali się do ciężkiego przestępstwa, a nasze "przepraszam" uznaje się za skandalicznie niewystarczające. Pełno teraz w Polsce Katonów moralnych, którzy widzą wszystko, poza belką w swoim oku.
- "Wiadomości" przekazują informacje w takim stylu, jak się robi w naszym kraju. Zdarzają się im błędy, tak jak błędy zdarzają się w prawie każdym wydaniu gazet, czasopism, w radiu i internecie. Nie twierdzę i nikt w TVP nie twierdzi, że nie robimy błędów, ale próbujemy wyciągać z nich wnioski i poprawiać naszą pracę.
A wszystkim żądającym od nas standardów i jakości BBC przypomnę, że budżet tej stacji jest - to aż niewyobrażalne - większy od naszego 200 razy. Pieniądze, oczywiście, to nie wszystko. Ale bez pieniędzy czy za śmiesznie małe pieniądze nie da się zawsze i w każdym przypadku zagwarantować żądanej jakości. Trzeba mieć pieniądze i za nie uprawiać ten medialny "trawnik" całymi latami, żeby mieć angielską jakość.