Trwająca właśnie Międzynarodowa Kampania "16 Dni Przeciwko Przemocy wobec Kobiet" rozpoczyna się co roku 25 listopada. W tym dniu, w 1960 roku na Dominikanie, na zlecenie dyktatora Trujillo, po wielu pobytach w więzieniu i torturach, zamordowano trzy siostry Mirabal, które podejmowały walkę przeciwko władzy totalitarnej. W 1999 r. ONZ uznała rocznicę śmierci sióstr za Międzynarodowy Dzień Walki z Przemocą wobec Kobiet. 16 dni obejmuje też inne symboliczne daty - 1 grudnia to dzień walki z AIDS, 6 grudnia upamiętnia masakrę w Montrealu, gdzie kobiety zostały zamordowane w imię "walki z feminizmem" i 10 grudnia, czyli Międzynarodowy Dzień Praw Człowieka.
Według danych Światowej Organizacji Zdrowia, 38 proc. kobiet, które są zabijane - są zabijane przez swoich mężów i partnerów. Urszula Nowakowska z Centrum Praw Kobiet tłumaczy, że w Polsce brakuje rozwiązań, które mogłyby pomóc w walce z przemocą. - Wciąż nie ma narzędzia, które dałoby policji uprawnienia do wydania nakazu opuszczenia domu w trakcie interwencji. Prawie wszystkie kraje europejskie mają takie narzędzie. U nas tylko prokurator może wydać taki nakaz, który zresztą nie jest połączony z zakazem zbliżania się, więc jest ułomny. Ono nie pozwala też na natychmiastową interwencję - mówi Nowakowska.
Jak mówi, do zabójstw dochodzi często, gdy kobieta jest konsekwentna i postanawia skierować sprawę do sądu. - Dwa lata temu nasza klientka została zamordowana na zlecenie swojego męża dwa dni przed terminem rozprawy sądowej, kiedy miała zapaść decyzja co do sprzedaży mieszkania. Mężczyzna, który nie godzi się, żeby jego ofiara odeszła, eskaluje przemoc i w takich przypadkach dochodzi często do zabójstwa. Kilka lat temu mieliśmy też zabójstwo po tym, jak kobieta poszła do komornika, aby wyegzekwować alimenty na dzieci - tłumaczy.
Nowakowska przyznaje, że Centrum Praw Kobiet nie ma zbyt bliskich stosunków z Kościołem, chociaż ma kilku zaprzyjaźnionych kapelanów więziennych, którzy pomagali kobietom, które odbywały wyrok za zabójstwo, ale też tym na wolności. Centrum na początku swojej działalności próbowało zachęcić Kościół do zaangażowania się w działania przeciwko przemocy. - Na prośbę naszej klientki pojechałyśmy do małej wsi rozmawiać z kobietami, co jest dość niezwykłe, bo na wsiach raczej nie mówi się głośno o przemocy. Jedna z kobiet wymyśliła, żeby ksiądz z ambony powiedział, że przemoc jest zła. Starałyśmy się go przekonać, ale nie był zbyt chętny, a końcowo na mszy powiedział, że to kobiety są winne, bo za mało kochają mężczyzn, a wtedy oni piją i biją - wspomina z żalem.
- Rola mężczyzn w przeciwdziałaniu przemocy jest nieoceniona. Musimy edukować mężczyzn, żeby nie stosowali przemocy, byli bardziej partnerscy w relacjach kobietami. Temu służy nasza kampania Białej Wstążki, w której chcemy wyróżniać mężczyzn, którzy swoją postawą dają przykład innym mężczyznom - reagują na przemoc i pomagają kobietom - mówi Nowakowska pytana o to, jak mężczyźni mogą działać na rzecz przeciwdziałania przemocy.
Prowadzący zastanawia się, czy świat bez przemocy jest w ogóle możliwy. - Zupełnie pewnie nie da się jej wyeliminować, ale jeśli chodzi o przemoc wobec kobiet, to mam nadzieję, że będzie jej mniej, jeśli będziemy działać na rzecz równouprawnienia. Działania przeciwko przemocy wobec kobiet powinny być prowadzone równolegle z działaniami na rzecz równania ich statusu czy wzmacniania ich pozycji na rynku pracy - tłumaczy działaczka i dodaje, że przemoc jest często powielana. - Dzieci czerpią wzorce z domu i często przenoszą je do własnych związków. Dziewczynki częściej wówczas wchodzą w związki, gdzie same są ofiarami przemocy, a chłopcy są tymi, którzy stosują przemoc - mówi na koniec.