"Afera nie załamie PO, ale ta partia będzie mogła pomarzyć o wynikach z najlepszych lat"

- Premier zapowiadał rekonstrukcję po sobotniej konwencji krajowej PO. To miałoby sens. Jednak w dniu, w którym gruchnęła informacja o aresztowaniach osób pracujących dla rządu, dokonano szybko rekonstrukcji - zwracała uwagę w TOK FM Grażyna Kopińska z Fudancji Batorego przekonując, że rekonstrukcja miała przykryć aferę korupcyjną. Co afera oznacza dla PO? - Nie sądzę, żeby to załamało Platformę, ale jest to kolejny czynnik wskazujący, że partia ta może pomarzyć tylko o wynikach podobnych do tych z najlepszych lat - ocenia dr Rafał Chwedoruk.

"To największa afera łapówkarska w historii Polski!" - mówił we wtorek rzecznik CBA Jacek Dobrzyński. Sprawa jest wielowątkowa, dotyczy ustawiania przetargów, korupcji i prania pieniędzy z łapówek w wielu postępowaniach o zamówienia publiczne, zamieszani w nią są pracownicy z b. MSWiA, MSZ, GUS, KGP. Czytaj szczegóły >>

Jak wielkim problemem afera okaże się dla Platformy? Zapytaliśmy ekspertów.

Zamówienia publiczne "niezwykle korupcjogenne"

Dla Grażyny Kopińskiej z Programu Odpowiedzialne Państwo Fundacji Batorego, sama afera nie jest specjalnym zaskoczeniem. - To, że zamówienia publiczne, gospodarowanie pieniędzmi publicznymi jest niezwykle korupcjogenne, wiedzieliśmy od dawna. Nawet Komisja Europejska uznała ten problem za zagrożenie numer jeden we wszystkich krajach Unii. To newralgiczny punkt działania każdej administracji. Od dawna było wiadomo, że tam są bardzo duże nieprawidłowości - podkreśliła ekspertka w audycji "Połączenie" w TOK FM.

Jak z tej sytuacji wybrnie Platforma Obywatelska? - Kryzys w gospodarce, czyli to co jest głównym problemem PO w strategicznej perspektywie, jest też pewną szansą. Problem, bo obciążają odpowiedzialnością, szansą, bo ogólne zniechęcenie obywateli powoduje niską frekwencję wyborczą - mówił w rozmowie z TOK FM politolog dr Rafał Chwedoruk. - Jak pokazuje doświadczenie innych państw europejskich, partie obciążane odpowiedzialnością za kryzys i wielokrotnie też uwikłane w afery korupcyjne, co prawda na niższym poziomie poparcia, ale są zdolne do przetrwania i odgrywania istotnej roli w polityce. Cała sztuka w tym, żeby zachować przy sobie swój żelazny elektorat - ocenia.

Drugie dno rekonstrukcji

I właśnie podporządkowaniem polityki pod swój elektorat Chwedoruk tłumaczy dobór nowych ministrów: - Elektorat PO to młodzi i średni wiekiem mieszkańcy zamożnych dzielnic wielkich miast i tak się dziwnie składa, że olbrzymia część nominacji nowych ministrów to osoby wprost idealnie adresowane do takiej grupy obywateli - zauważa politolog.

Także Kopińska jest przekonana, że rząd robił wszystko, by afera nie stała się najważniejszym tematem w mediach. - Premier zapowiadał rekonstrukcję po sobotnim posiedzeniu konwencji krajowej PO. To miałoby sens. Opracowano by kierunki polityki rządu i dopiero potem przedstawiono propozycje zmian personalnych. Jednak w dniu, w którym gruchnęła informacja o aresztowaniach osób pracujących dla rządu, dokonano szybko rekonstrukcji. I to ona była tematem numer jeden - mówiła.

- Nie było żadnego wyraźnego powodu nagłego przyspieszenia rekonstrukcji. Dlaczego nie można było ogłosić rekonstrukcji w przyszłym tygodniu? - pytała ekspertka Fundacji Batorego, przypominając, jakie zdziwienie i krytykę międzynarodową wywołało odwołanie ministra środowiska w trakcie trwającego Szczytu Klimatycznego. Co ciekawe, po prezentacji nowych ministrów nie dopuszczono do pytań dziennikarzy.

Obywatele zobojętniali na politykę? Na korupcję?

Dr Chwedoruk przypominał, że Donald Tusk nieraz musiał się zmagać z różnymi piętnami na jego formacjach: - Czasami piętna znaczone też aferami korupcyjnymi. Mam na myśli Kongres Liberalno-Demokratyczny, sam pamiętam dwóch senatorów tego ugrupowania, którzy skończyli za kratkami. Także czasy rządów AWS i Unii Wolności nie były czasami, które mogłyby stanowić wzór transparentności w polityce - wspominał politolog.

Zdaniem Chwedoruka, PO liczy na swój atut z własnych początków, czyli depolityzację społeczeństwa. - Tak, że Polacy będą sobie cenili stabilizację, będą zobojętniali na wyczyny polityków, ponieważ i tak niczego dobrego się po nich nie spodziewają. Dla liberalnego wyborcy najlepszy jest rząd, który jak najmniej rządzi. Ci technokraci urzędnicy w tych rolach są do przyjęcia. Obywatele pomyślą sobie, rzeczywiście PO prezentuje się fatalnie, ale rywale Platformy albo prezentują się równie źle, albo są bardziej niebezpieczni ze względu na poglądy.

Afera PO nie załamie, ale...

- Ci wyborcy, którzy na pewno pójdą na wybory, już "wiedzą", że albo Platforma jest najuczciwsza pod słońcem, albo że jest najbardziej skorumpowana. To daje politykom olbrzymią możliwość manewru, bo mają swoją grupę wyznawców. Ale największy problem ma z tym właśnie Platforma. Ich wyznawcy są najmniej żarliwi. Ich głosowanie na PO nie wiąże się z tak silnym backgroundem kulturowym, jak w przypadku PiS czy historycznym, jak w przypadku SLD, czy specyficznym kontekstem PSL.

- Konkludując, nie sądzę, żeby to było coś, co załamie Platformę Obywatelską, ale to jest kolejny czynnik wskazujący na to, że partia ta może pomarzyć tylko o wynikach wyborczych podobnych do tych z najlepszych lat 2009, czyli poprzednich wyborów do Parlamentu Europejskiego. Partia ta musi dostosować się do nowych reguł i wyciągnąć wnioski z porażek PiS czy SLD, kiedy utraciły władzę - ocenił politolog w rozmowie z TOK FM.

Więcej o: