Ks. Gancarczyk o "Adoracji Chrystusa" w CSW: Czemu nas obrażacie? A ks. Draguła: Trzeba zrozumienia

"Jeśli dzisiaj brakuje komuś talentu i odwagi, a pragnie popularności i uznania, to uderza w chrześcijańskie świętości" - pisze w "Gościu Niedzielnym" ks. Marek Gancarczyk. Krytykuje w ten sposób Jacka Markiewicza, autora kontrowersyjnej instalacji "Adoracja Chrystusa". "Uznajmy czyjąś wrażliwość. Z obu stron. Tak, to apel o autocenzurę" - kontruje w "Gazecie Wyborczej" ks. Andrzej Draguła.

W najnowszym "Gościu Niedzielnym" ks. Marek Gancarczyk, redaktor naczelny tygodnika, pisze o kontrowersyjnej instalacji Jacka Markiewicza "Adoracja Chrystusa" , która do niedawna wystawiona była w warszawskim CSW. Na filmie nagi artysta pieści zabytkowy krzyż. Choć instalacja powstała w 1992 roku, burza wokół niej przetoczyła się właśnie teraz. - Został sprofanowany krzyż, znak męki i śmierci Chrystusa dla chrześcijan, a jednocześnie ogólnoludzki symbol godności człowieka - oświadczył kard. Kazimierz Nycz, metropolita warszawski.

"Chodziło tylko o skandal i obrazę"

"Dlaczego tak łatwo można obrażać nas, katolików, i wszystko, co dla nas cenne?" - pyta w "Gościu Niedzielnym" ks. Gancarczyk. "Jeśli dzisiaj brakuje komuś talentu i odwagi, a pragnie popularności i uznania, to uderza w chrześcijańskie świętości. Ma gwarantowany sukces. Większość krytyków sztuki cmoknie z zachwytu i będzie się rozwodzić nad przenikliwością bezkompromisowego artysty. Ach, co za geniusz, jakie horyzonty i tym podobne dyrdymały" - komentuje publicysta.

Wewnątrz numeru Mariusz Majewski, w notce prasowej o proteście modlitewnym organizowanym w CSW, pisze: "Trudno oprzeć się wrażeniu, że 'artyście', który może się poszczycić tym, że pokazywał na wystawach swoje ekskrementy albo zdjęcia z masturbacji, chodziło o coś innego niż o skandal i obrazę".

Tymczasem w rozmowie z Tokfm.pl Markiewicz zapewniał : - Nikt nie myślał o tym, żeby wzbudzać jakieś kontrowersje. Ta praca nie miała takiego zadania.

"Dla wierzących krzyż to coś więcej niż symbol"

Kto ma rację? W "Gazecie Wyborczej" szeroko pisze o tym ks. Andrzej Draguła . Jego zdaniem problem leży w rozbieżności między intencjami artysty a odbiorem dzieła.

"Markiewicz pragnął swoim działaniem o charakterze artystycznym - jak twierdzą on i jego ówczesny promotor - upomnieć się o właściwe rozumienie symboli religijnych. Chciał pokazać, że adorować należy 'prawdziwego Boga', a nie Jego wyobrażenie przybite do krzyża, co graniczy według niego z bałwochwalstwem" - pisze publicysta. Zauważa jednak, że artyści traktują często symbole religijne jak wszystkie inne znaki "przynależne do ogólnodostępnej sfery kultury". "Sęk w tym, że tego przekonania nie podziela wielu ludzi wierzących, dla których - czy to będzie krucyfiks, czy wizerunek Matki Bożej, czy coś innego z tej sfery - nie jest znakiem czy symbolem jak każdy inny" - pisze ks. Draguła.

"Tak, to apel o autocenzurę"

Publicysta przywołuje Wojciecha Kozłowskiego, dyrektora zielonogórskiego BWA, który na blogu napisał o modlących się w CSW: "Tamci ludzie po prostu z założenia nie wchodzą w dialog, mają swoje ugruntowane przekonania, myślę, że wierzą, że czynią dobro. Nie solidaryzuję się z nimi, ale jestem w stanie zrozumieć ich motywacje".

"Właśnie tak. O nic innego nie apeluję, jak tylko o zrozumienie motywacji, o uznanie czyjejś wrażliwości i - być może - wzięcie jej pod uwagę przy kolejnej okazji. Tak, to prawda, w pewnym sensie jest to apel o autocenzurę" - zaznacza ks. Draguła.

Publicysta zaznacza, że na co dzień często powstrzymujemy się przed różnymi określeniami, by kogoś nie urazić. Jednak w przestrzeni publicznej bywa z tym różnie. "Łatwość, z jaką przychodzi nam znieważać innych, jest wprost proporcjonalna do braku osobistej relacji do osoby obrażanej czy znieważanej rzeczy" - podkreśla.

"Wojewódzki flagą i psią kupą nie otworzył nowej karty w debacie o patriotyzmie"

"Debata publiczna musi się odbywać w poczuciu odpowiedzialności. I to są prawdziwe standardy europejskie, a nie - jak się czasami sugeruje - zupełny brak granic. Bardzo często słyszę, że artyście wolno wszystko. Nikomu nie wolno wszystkiego, także artyście, który - mimo że nazywany jest kapłanem sztuki - wcale nie stoi ponad społeczeństwem" - pisze.

Ks. Draguła przekonuje o fałszywości argumentów, jakoby kontrowersje otwierały nowe pola w debacie publicznej. "Wypowiedź Dody nie spowodowała dyskusji o autorstwie Biblii, wkładając flagi w psie ekskrementy, Kuba Wojewódzki nie otworzył nowej karty w debacie o patriotyzmie, a performance Nergala drącego Biblię nie sprowokował do dyskusji o roli chrześcijaństwa" - punktował publicysta.

Duchowny apeluje o większą wrażliwość i zrozumienie drugiej strony. "To nie jest tak, że to tylko świat artystyczny musi się uczyć świata religijnego i jego wrażliwości. To jest zadanie domowe do odrobienia dla obu stron".

Więcej o: