Pomysł zakazu zakrywania twarzy podczas manifestacji powrócił po zadymach w czasie tegorocznego Marszu Niepodległości. Zmiana przepisów podoba się m.in. Platformie Obywatelskiej i SLD. Jako pierwszy pomysł zgłosił, dwa lata temu, prezydent Bronisław Komorowski. Także po niepokojach podczas Marszu Niepodległości.
Zdecydowanym przeciwnikiem zmian w Ustawie o zgromadzeniach jest Roman Kurkiewicz. Jak stwierdził w "Poranku Radia TOK FM", "to kolejna forma odbierania wolności demonstrowania" i "bezradna odpowiedź na realne problemy".
- Zasłanianie twarzy to nie jest przestępstwo. Przestępstwem jest rzucanie kamieniami, podpalanie domów, bicie ludzi... Jeśli policja nie jest w stanie sobie z tym poradzić, to jest to problemem policji - ocenił były redaktor naczelny "Przekroju".
Kurkiewicz nie ma wątpliwości, że protestujący często zasłaniają twarz m.in. z troski o życie. - W małych społecznościach udział w takiej czy innej demonstracji może się skończyć ostracyzmem - podkreślał.
Oczywiście publicysta i wykładowca Collegium Civitas ostro potępia zajścia, do jakich doszło podczas Marszu Niepodległości - najbardziej atak na squat przy ul. Skorupki. Ale jak dodał "ten skanalizowany w bardzo złym kierunku gniew protestujących ma realne źródła". - W polityce społecznej władz, w sytuacji życiowej tych ludzi - wyliczał.