Cornelius Gurlitt, 79-letni mieszkaniec Monachium, u którego znaleziono półtora roku temu wartą miliard euro kolekcję sztuki, chce zatrzymać wszystkie obrazy.
Gurlitt oświadczył to w swoim pierwszym wywiadzie, którego udzielił tygodnikowi "Spiegel". Właścicielami dzieł przed okresem III Rzeszy byli m.in. Żydzi. Dopiero dwa tygodnie temu opinia publiczna dowiedziała się o zarekwirowaniu kolekcji prawie 1500 dzieł, jakie przechowywał w swoim mieszkaniu w Monachium.
79-letni Gurlitt odrzuca zarzuty kierowane pod jego adresem, twierdząc, że wszystkie dzieła sztuki jego ojciec Hildebrand Gurlitt nabył zgodnie z obowiązującym prawem.
Czytaj: Sekrety marszanda Hitlera. Jak Hildebrand Gurlitt zgromadził bezcenną kolekcję >>>
Zdaniem Corneliusa Gurlitta wymiar sprawiedliwości i prasa przedstawiają wszystko w zafałszowany sposób. Dodaje, że dostarczył prokuraturze wystarczająco dużo dowodów, które oczyszczają go z wszelkich zarzutów. Zaznaczył, że może sobie jednak wyobrazić rozmowy z niemieckimi władzami.
Gurlitt jest wstrząśnięty publiczną debatą, jaka rozgorzała wokół jego kolekcji. - Czego ci ludzie ode mnie chcą? - pytał, zapewniając, że chciał tylko obcować ze swoimi obrazami i niczego tak nie kochał, jak swej kolekcji, która była treścią jego życia.
Jak pisze tygodnik "Focus", pracownicy Urzędu Kanclerskiego i bawarskiego wymiaru sprawiedliwości chcą skłonić Gurlitta, by dobrowolnie oddał w ręce państwa 590 dzieł sztuki z tej kolekcji, zaliczanych jakoby do dzieł zagrabionych przez nazistów. W zamian za to umorzone zostałoby dochodzenie przeciwko niemu podjęte przez prokuraturę w Augsburgu pod zarzutem oszustwa podatkowego i zatajenia.
"Sueddeutsche Zeitung" podaje, że Gurlitt płaci podatki w Austrii, co by oznaczało, że augsburska prokuratura musiałaby umorzyć śledztwo. Gazeta powołuje się przy tym na informacje bawarskich władz: Cornelius Gurlitt płacił w Austrii podatki "od skromnych dochodów". Jego główne miejsce zamieszkania jest w Salzburgu, co oznacza, że nie podlega on niemieckiemu fiskusowi.
Jak stwierdził prokurator w Augsburgu Reinhard Nemetz, prokuratura zarekwirowała "różne dokumenty, także starszej daty, sięgające nawet lat 30. ubiegłego wieku". Ewentualne wykroczenia przeciwko przepisom podatkowym już dawno uległy przedawnieniu.
Otwartą kwestią jest to, kto ponosi odpowiedzialność za to, że informacje o odkryciu i zarekwirowaniu kolekcji Gurlitta przez 20 miesięcy nie były upubliczniane. Monachijskie ministerstwo sprawiedliwości wskazuje, że informacjami tymi dysponował także berliński Federalny Urząd Służb Centralnych i Otwartych Kwestii Własnościowych. Stamtąd nadeszła natomiast informacja, że dopiero z początkiem listopada br. "dowiedziano się o konkretnych rozmiarach i tle tego przypadku".
Bawarski minister sprawiedliwości Winfried Bausback (CSU) przyznał otwarcie, że "ci, którzy w okresie Trzeciej Rzeszy zostali pozbawieni praw i wywłaszczeni przez zbrodniczy reżim, powinni jak najszybciej odzyskać swoją własność".
Artykuł pochodzi z serwisu ''Deutsche Welle'' .