- Policjanci, którzy interweniowali pod klubem, twierdzą w swoich raportach, że nie mieli wiedzy, że chodzi o posła - mówił Działoszyński. - To znaczy, że nie podjęli interwencji wobec posła, tylko wobec osoby, która później okazała się posłem - dodał.
Działoszyński mówił, że interwencja pod klubem Enklawa była zgłoszona jako awantura 8-10 osób. - Na miejscu okazało się, że funkcjonariusz z policjantką, którzy pierwszy przyjechali na miejsce, podjęli interwencję wobec dwóch osób. A dopiero potem pojawił się mężczyzna, który jak się później okazało - jest posłem - mówił.
- Zostawmy wyjaśnienie tej sprawy prokuraturze. Są tu wątki etyczne i obyczajowe. Chciałbym, żeby policja była bardzo dyskretna i wstrzemięźliwa w swoich ocenach i szanowała godność każdego człowieka - powiedział komendant.
Policja pod nadzorem prokuratury prowadzi dochodzenie w sprawie incydentu z udziałem Wiplera. Wszczęte przez policję dochodzenie dotyczy "stosowania przemocy w celu zmuszenia funkcjonariuszy policji do zaniechania czynności służbowej". Grozi za to grzywna, kara ograniczenia wolności lub maksymalnie do trzech lat więzienia.
Wipler (niezrz.) twierdzi, że został brutalnie pobity przez policję przed stołecznym klubem. Jak tłumaczył, świętował, bo po raz piąty zostanie ojcem. Przyznał, że badanie alkomatem w szpitalu wykazało 1,4 promila alkoholu w jego krwi, co - według niego - wskazuje na wypicie jednej butelki wina. Poseł utrzymuje, że nie był pewny, kto interweniuje przed klubem, a interwencja ta była brutalna, dlatego się w nią wtrącił. Konsekwencją - jak mówił - było pobicie go przez policję. Zapowiedział, że złoży zawiadomienie o przestępstwie pobicia lub nadużycia władzy przez policję.
Z kolei rzecznik stołecznej policji st. asp. Mariusz Mrozek oświadczył, że pijany mężczyzna w wulgarny i brutalny sposób przeszkodził funkcjonariuszom w interwencji przed klubem; był agresywny i dlatego najpierw próbowano odsunąć go od interwencji, potem potraktowano gazem pieprzowym, aż w końcu - z użyciem siły fizycznej - został zatrzymany. Według policji Wipler nie mówił wtedy, że jest posłem. Policjanci mają nagrania z monitoringu wokół miejsca zdarzenia; przesłuchali także świadków, którzy mają potwierdzać wersję funkcjonariuszy.
Chcesz na bieżąco dowiadywać się o najnowszych wydarzeniach? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE! Tutaj znajdziesz wersję na telefony z Androidem >>> A tutaj wersję na Windows Phone >>>