Chodzi o Bogusława Seredyńskiego, byłego prezesa Wydawnictw Naukowo-Technicznych. Jest przypadkową, ale chyba najbardziej poszkodowaną ofiarą akcji CBA z 2009 r. przeciwko Weronice Marczuk. CBA chciało rozpracować środowisko TVN, gdzie Marczuk była jurorką programu "Taniec z gwiazdami". Działała też w polsko-ukraińskiej fundacji mającej siedzibę w budynku WNT.
Wczoraj sąd apelacyjny orzekł jednak, że choć jakieś odszkodowanie się należy (nie powiedział ile), to sprawa "nie dojrzała" do merytorycznego rozpoznania i cofnął ją do I instancji. - Pięć lat to za mało dla wymiaru sprawiedliwości. Ja tego wyroku do garnka nie włożę, nie zapłacę nim rachunków - denerwował się w sądzie Seredyński. Jako prezes Wydawnictw zarabiał 10 tys. zł miesięcznie. Szykował firmę do prywatyzacji. Jednym z "inwestorów" okazał się słynny agent Tomek, czyli Tomasz Kaczmarek, dziś poseł PiS. Wraz z innym agentem zaprzyjaźnili się z Seredyńskim.
Agenci chcieli udowodnić, że można ustawić przetarg na sprzedaż firmy. Podczas jednego ze spotkań w mieszkaniu Seredyńskiego upili prezesa i zostawili mu na stole 10 tys. euro. - Budzę się rano i widzę kasę. Dzwonię do Tomka: "Co to za kasa?". On: "Taka pożyczka". Ja: "To spiszemy umowę". On: "Jestem teraz w Wiedniu, wracam w środę". A w środę przyszli po mnie agenci CBA - opowiada Seredyński. Prokuratura całkowicie oczyściła z zarzutów byłego prezesa i Weronikę Marczuk, której CBA też próbowało udowodnić skorumpowanie.