Lech Kaczyński? "Jowialny". Macierewicz? "Bardzo miły". Tusk? "Zawsze z czymś wyskakiwał" - pisze żona premiera [CYTATY]

"Kim byłabym bez Donka? Pewnie po prostu kimś innym. Kim on byłby beze mnie?" - pyta na okładce swojej książki Małgorzata Tusk. "Nikim" - odpowiada małżonce na samym końcu książki premier, jej mimowolny bohater. Bo wcale nie jest w niej najważniejszy, a bywa czarnym charakterem. Tak jak polityka, której jego żona nie znosi i uważa za głównego wroga swojego małżeńskiego szczęścia.

To przez politykę małżeństwo Tusków niemal się rozpadło, to przez politykę Małgorzata Tusk musi prowadzić w praktyce dwa domy - w Sopocie i Warszawie, to przez politykę w jej wymarzone życie - spokojne i uporządkowane - wkrada się chaos. Jej książka "Między Nami" to manifest żony polityka głoszący, że polityka nie jest najważniejsza. Ale to premier jest jej cichym - i momentami zapewne mimowolnym - bohaterem.

Im mocniej Donald Tusk angażował się w działalność opozycyjną, tym trudniej znosiła to - pozostawiona często sama, potem z malutkim dzieckiem - jego żona. Gdy mąż z kolegami wracają lekko pijani po obchodach rocznicy wydarzeń Grudnia '70, wściekła Małgorzata Tusk wita ich słowami: "Lepiej będzie, jak tę swoją rewolucję zrobicie na trzeźwo". "Bo nie byłam pewna, co dla nich ważniejsze: demonstracja czy impreza" - przyznaje.

Kryzys. "Odchodzę"

Rok 1982: "Bezdomni, bezrobotni, ja w ciąży, w Polsce stan wojenny. (...) Pomyślałam wtedy, że miałam rację, bojąc się polityki i unikając jej, bo ona naprawdę jest czymś groźnym. Wchodzi w moje życie, kompletnie je demoluje, wszystko mi zabiera i nic nie daje w zamian" - pisze Małgorzata Tusk.

To właśnie wówczas w małżeństwie Tusków dochodzi do poważnego kryzysu - Małgorzata informuje męża, że zakochała się w innym mężczyźnie, i odchodzi. "Trzeba było dbać o żonę, a nie myśleć tylko o polityce, biuletynie 'Solidarności', kolegach i manifestacjach" - opisuje swoje ówczesne uczucia wobec małżonka. Małżeństwo niemal się rozpada.

Donald Tusk walczy o żonę. Po kolejnych odmowach całymi dniami siedzi na mrozie na ławce przed ich domem. Wciąż wściekła Małgorzata pisze: "Patrzyłam na Donka i myślałam sobie: "Co za gnojek. Co on ze mną robi?! Całe życie mi spieprzył. Ja sobie układam przyszłość w kolorowych barwach, a on mi znowu tu się pakuje. Wywołuje we mnie takie uczucia, że nie potrafię...".

Wreszcie Tusk wygrywa. "Pomyślałam, że on mnie mocno trzyma przy sobie. (...) Mijały godziny, a ja coraz bardziej czułam, że te święta i wszystkie następne spędzimy jednak razem". Małżeństwo zostaje uratowane i, jak przyznaje sama Małgorzata Tusk, miłość rozkwita na nowo. "Uczucie, tkliwość, które mi Donek okazał, zaangażowanie, a przede wszystkim walka o mnie, zrobiły na mnie takie wrażenie, że nie mogłam go odtrącić" - przyznaje.

Polityka? "Nigdy nie pragnęłam zmieniać świata"

Po małżeńskim kryzysie Tusk z polityki jednak nie rezygnuje, a żona szefa PO nawet przez moment nie ukrywa negatywnego nastawienia do politycznej działalności męża. O powstaniu "Solidarności" pisze: "Czułam (...) wokół eksplodującą, niezwykłą energię, ale ten wir zdarzeń wzbudzał we mnie lęk. O czym innym marzyłam, bo tak naprawdę nigdy nie pragnęłam zmieniać świata, chciałam przeżyć życie na własny sposób, odgrodzić je od rzeczywistości zewnętrznej. I to mi nie wyszło".

Tusk, by wyżywić rodzinę, ima się w latach 80. różnych robót, nie boi się pracy fizycznej. Ale w 1988 r. bez reszty angażuje się w nową falę strajków, a gdy w 1989 r. reżim upada, środowisko gdańskich liberałów nagle trafia na polityczny świecznik. Młody polityk z Gdańska zostaje jednym z założycieli Kongresu Liberalno-Demokratycznego. "Znowu traciłam kontrolę nad naszym życiem" - kwituje to żona. Cieszy się, gdy po klęsce w wyborach 1993 r. Tusk, znów na politycznym marginesie, zabiera się - z sukcesem - do książki o Gdańsku. Potem jednak przychodzi Unia Wolności, w 1997 r. Tusk zostaje wicemarszałkiem Senatu, a cztery lata później buduje Platformę Obywatelską.

"Z niepokojem patrzyłam, jak buduje POPiS"

W 2005 r. wydaje się, że Donald Tusk idzie po fotel prezydenta, a PO - po zwycięstwo w wyborach parlamentarnych. "Fala, która go wyniosła, równie nagle wszystko zmyła" - kwituje wyborczą porażkę męża jego żona.

"Milczałam długo, z niepokojem patrząc, jak Donek, co prawda bez przekonania, próbuje budować ten POPiS. Znając go, wiedziałam, że jeżeli się uprze, doprowadzi swój plan do końca, ale kompletnie nie miał do tego serca i robił to z poczucia obowiązku" - pisze. Po przegranej Tusk zresztą "pozbierał się dość szybko". A po zwycięskiej kampanii w 2007 r. żona mówi mu, że jest z niego dumna. "Nie robię tego zbyt często. Facetów nie należy rozpieszczać, bo i tak mają w życiu łatwiej" - podkreśla.

"Dzień dobry, tu Antoni Macierewicz"

Gdy Tusk zostaje premierem, przed jego żoną stają nowe problemy. Niechętnie zaczyna prowadzić dwa domy - w Sopocie i Warszawie w rządowej willi na Parkowej, gdzie jednak nie gotuje. "Jak każda kobieta ciągle dbam o linię albo raczej ciągle o tym opowiadam" - pisze.

Dba też o to, by przy wypełnianiu obowiązków dyplomatycznych - polegających głównie na spotkaniach z partnerkami i żonami polityków z zagranicy - wyglądać stosownie do stanowiska męża. Bywa to zabawne, np. "na kolacji w Hanoi okazało się, że połowa rządu i prezydent Hanoi mówią po polsku".

A czasem wymaga niezłej gimnastyki. "Często prosto z lotniska jedziemy na pierwsze oficjalne spotkanie. Więc w tej miniaturowej toalecie na pokładzie samolotu niczym cyrkowiec przebieram się, poprawiam makijaż, fryzurę i jesteśmy gotowi do wyjścia" - opisuje Małgorzata Tusk.

Przeprowadzka na Parkową owocuje zresztą zabawnym wydarzeniem. Niedługo po zmianie lokatora willi na Parkową dzwoni telefon.

- Dzień dobry, tu Antoni Macierewicz. Czy mogę rozmawiać z panem premierem Kaczyńskim?

- Dzień dobry, tu Małgorzata Tusk. Bardzo mi przyjemnie, że pan dzwoni, ale, niestety, pan Jarosław Kaczyński już tu nie mieszka - brzmi odpowiedź, po czym pani Tusk i pan Macierewicz miło gawędzą dłuższą chwilę.

"Tam byli Maciek i Aram"

Osobne miejsce zajmuje w książce rozdział "10 kwietnia 2010 r.". Tak opisuje to Małgorzata Tusk: "Każdy telefon przynosił coraz gorsze wieści. (...) ...zadzwonił minister Sikorski i zaczął czytać listę pasażerów, wszyscy już wiedzieliśmy, że to lista ofiar. Donek słuchał zdrętwiały, nagle zaczął szlochać i dłuższą chwilę nie mógł się uspokoić. - Tam byli Maciek i Aram (Maciej Płażyński i Arkadiusz Rybicki - red.) - rzucił tylko łamiącym się głosem".

Znajomość z Lechem Kaczyńskim pani premierowa wspomina zresztą ciepło. "Z Lechem polubili się od razu, (...) współpracowali w czasie strajków w 1988 r." - opisuje relację męża z przyszłym prezydentem. Jaki był Kaczyński w oczach żony Tuska? "Wydawał się ciepłym, jowialnym człowiekiem. (...) Donek uprzedzał mnie, że z Lechem Kaczyńskim rozmowa będzie jednostronna, to znaczy on będzie mówił, sypał anegdotami, i tak rzeczywiście było. Ale robił to z wdziękiem i poczuciem humoru. Chwilami śmialiśmy się do łez" - pisze Małgorzata Tusk.

Z tym większym zaskoczeniem przyjmuje "cynicznie spreparowaną aferę z dziadkiem z Wehrmachtu". "Byliśmy zaszokowani, a Donek naprawdę przytłoczony, że coś takiego wydarzyło się za naszymi plecami, podczas gdy państwo Kaczyńscy uśmiechali się do nas przy okazji każdego spotkania" - pisze z goryczą. Tym bardziej że "raz, po nagraniu debaty w telewizji Polsat, kiedy mąż miał jeszcze dużą przewagę i wydawało się, że wygra, Lech podszedł do niego i powiedział coś bardzo osobliwego, a mianowicie poprosił Donka, żeby nie robił Jarkowi krzywdy, kiedy wygra".

"Ja tworzyłam nasze małe spokojne życie, a on..."

Oprócz swojej walki z polityką Małgorzata Tusk opisuje w książce swoje dzieciństwo, młodość, początki związku z Donaldem Tuskiem i problemy, które w latach 80. miała jako matka: jak dziecko ubrać, nakarmić i leczyć w warunkach ciągłego niedoboru towarów. Z estymą pisze o domu w Sopocie, o grupie przyjaciółek, swojej pracy i pasjach: książkach i dalekich podróżach, wspomina o reumatoidalnym zapaleniu stawów, które przeszła. Przez całą książkę przewija się też dowcipny dystans, jaki ma do męża. Tak podsumowuje ich wspólne życie:

"Ja miałam jasno wytyczone granice: co wolno, a czego nie - i się ich trzymałam. On zawsze wyskakiwał z czymś, co ten mój uporządkowany świat burzyło. Ja tworzyłam nasze małe spokojne życie, a on bez przerwy rzucał się na nowe wyzwania i tym samym wyznaczał mi nowe zadania, z którymi musiałam sobie radzić. Ale może jeśli się nad tym zastanowić racjonalnie, jest to wspaniała cecha?".

Sam Tusk odpowiada jej na końcu cytatem "o nich": "Bez ciebie byłbym nikim, a ty beze mnie stałabyś się kimś innym".

Książka Małgorzaty Tusk "Między Nami" ukaże się 7 listopada się nakładem wydawnictwa "Znak".

Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE! Tutaj znajdziesz wersję na telefony z Androidem >>> A tutaj wersję na Windows Phone >>>

Więcej o: