"AWS, SLD, PiS, PO - partie to biura pośrednictwa pracy", "PO zamiata sprawę pod dywan" [PUBLICYŚCI]

Afera taśmowa w PO sprawiła, że powróciła kwestia obsadzania państwowych spółek przez polityków. - Platforma poszła śladem AWS, SLD i PiS, bo wszyscy traktowali partie jako biuro pośrednictwa pracy - mówiła w Poranku Radia TOK FM Renata Grochal z "Gazety Wyborczej". Paweł Lisicki z "Do Rzeczy" denerwował się, że PO "zamiata sprawę pod dywan".

"Gazeta Wyborcza" po aferze taśmowej w dolnośląskiej Platformie Obywatelskiej zauważa, że KGHM to "dojna krowa", którą wykorzystują nie tylko politycy PO. Wcześniej byli tam zatrudnieni choćby syn Leszka Millera i żona Adama Hofmana, dziś rzecznika PiS. - I teraz państwo wiecie, dlaczego opozycja się w tej sprawie nie awanturuje - mówiła w "Poranku Radia TOK FM" Dominika Wielowieyska .

"Wszyscy traktują partie jako biuro pośrednictwa pracy"

- Platforma poszła śladem AWS, SLD i PiS, bo wszyscy traktowali partie jako biuro pośrednictwa pracy - mówiła w "Poranku" Renata Grochal z "Gazety Wyborczej". - I choć wszyscy obiecują odpolitycznienie spółek, to po wyborach upychają swoich działaczy w spółkach matkach, córkach i wnuczkach - wskazywała.

- Spółki skarbu państwa są przechowalnią dla działaczy politycznych - przyznał Paweł Lisicki, redaktor naczelny "Do Rzeczy". Jego zdaniem sprawa KGHM jest szczególna tylko ze względu na wielkość firmy. Lisicki przekonywał, że wszędzie, gdzie rządzi Platforma, przedsiębiorstwa państwowe są obsadzane jej działaczami.

Lisicki był także zbulwersowany rozstrzygnięciami wczorajszego zarządu PO. - Wybrano strategię zamiecenia sprawy pod dywan. W Platformie uznano, że trzeba za wszelką cenę udawać, że nic złego się nie stało, zbudować fasadę i czekać, co będzie dalej - mówił.

"Skoro w ciągu siedmiu lat nie udało się tego uporządkować..."

Zdaniem Grochal Platforma "ma na sumieniu poważne grzechy", jeśli chodzi o obsadzanie spółek państwowych. Grochal przypomniała, że w 2007 roku wprowadzono zasadę jawnego naboru, "a potem i tak wygrywali ci, którzy mieli wygrać". A koncepcja złożonego z autorytetów komitetu nominacyjnego, lansowana przez Jana Krzysztofa Bieleckiego, została zablokowana m.in. przez Grzegorza Schetynę.

Problemem spółek miał w końcu zająć się minister skarbu, Mikołaj Budzanowski. - Odszedł z resortu i wszyscy o tym zapomnieli dla PO to jest wygodne, żeby sprawę wyciągać, obiecywać, ale obietnic nie dotrzymywać - mówiła Grochal. Zauważyła, że swego czasu wiele obiecywała też Julia Pitera, była pełnomocniczka rządu ds. walki z korupcją , dziś oburzona postawą działaczy. - Skoro w ciągu siedmiu lat nie udało się tego uporządkować, to są małe szanse, że to nastąpi w tej chwili - skwitowała Agnieszka Grzybek, działaczka Kongresu Kobiet.

"Na szczęście są dobrzy menedżerowie"

- Zachowajmy proporcje - uspokajała jednak prowadząca "Poranek" Dominika Wielowieyska. - Jeśli chodzi o kluczowe spółki skarbu państwa, nie słyszeliśmy, żeby w PKO BP czy PZU pracowały rzesze działaczy PO - wskazywała. - Na szczęście są dobrzy menedżerowie - przyznał Lisicki. - Ale fakt, że o czymś nie słyszeliśmy, nie oznacza, że tego nie ma - dodał.

Więcej o: